Recenzja

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

Valkyrie Profile to typowy przykład gry, która zbacza z utartych ścieżek, starając się wprowadzić coś nowego do gatunku, w jakim się znajduje. Jak wszyscy wiedzą, takie tytuły nie zawsze przyjmowane są ciepło, ponieważ wielokrotnie zrealizowane przez twórców pomysły są zwyczajnie słabe. Ale jeśli takie gry osiągną sukces, zostają okrzyknięte pionierami nowego stylu. Valkyria Profile to doskonały przykład takiego sukcesu.

Uniwersum gry oparto luźno na nordyckiej mitologii, której bohaterowie stanowią główną obsadę tego tytułu. Rolę główną i tytułową zajmuje tu walkiria Lenneth, której rola to przeprowadzanie zmarłych wojowników z ziemskiego padołu do zaświatów. W służbie Odynowi osądza każdego poległego herosa, decydując o tym czy trafi do Walhalli i tam służyć będzie królowi wszystkich bogów, czy trafi do Niflheim, gdzie zajmie się nim pani niegodnych, Hel. Nie robi tego jednak z byle powodu - w niedalekiej przyszłości ma się rozpocząć Ragnarok, koniec świata, w którym bogowie (Aesir) zetrą się w wielkiej bitwie z antagonistami tego wątku, jakimi są demony Vanir. Wojownicy pozyskani przez Lenneth, określani jako "einherjar", mają zasilić armię Walhalli w tej wielkiej chwili. Rola naszej nietypowej protagonistki w historii sprawia, że obserwujemy ją z dosyć nietypowego punktu widzenia. Zamiast skupiać się na niewielkiej grupce bohaterów, poznajemy krótkie epizody licznych postaci, które później walczą u naszego boku. Dowiadujemy się w jaki sposób umarli, o czym myśleli w swych ostatnich chwilach i jak osądza ich Lenneth. Wadą posiadania dużej grupy grywalnych postaci, tak jak tu, czy w serii Suikoden lub w Chrono Cross, jest słabe rozbudowanie charakterystyk większości ze spotkanych bohaterów, które praktycznie nie mają własnych dialogów w grze poza chwilami, w których je przyłączamy. Na całe szczęście mamy w grze niewielką grupkę bohaterów pierwszoplanowych, na których historie położono większy nacisk. Z większością einherjar przyjdzie nam się niestety szybko rozstać, ponieważ Odyn wymaga od nas regularnego odsyłania bohaterów do Walhalli. Pomimo tego, historia jest niebanalna, poważna, momentami brutalna, choć z całą pewnością nie tak, jak sama nordycka mitologia. Pomimo dziwnego jej przedstawienia, fabuła jest bardzo ciekawa.

Elementem, który szczególnie wyróżnia Valkyrie Profile spoza innych japońskich gier RPG jest jej system. Gdy jesteśmy na mapie świata, sterujemy lecącą Lenneth wybierając w ten sposób miasta i dungeony, do których zostaliśmy skierowani podczas wykonywania Spiritual Concentration (duchowa koncentracja). Gdy jesteśmy na mapie świata obserwujemy wszystko w grafice 3D. Jednak gdy wchodzimy do jakiejś lokacji, tryb zmienia się w 2D, trochę upodabniając się do platformówek. Bohaterka skacze, strzela kryształami, które mogą posłużyć nam jako podpory do wspięcia się wyżej lub jako tymczasowy unieruchamiacz przeciwników, często musimy rozwiązywać logiczne zagadki, żeby odblokować przejście do kolejnej lokacji. Elementy platformowe szybko się jednak nudzą, a w kilku momentach są wyjątkowo irytujące, gdyż wymagają zręczności przekraczającej to, czego oczekiwać może fan klasycznych jRPG. Nie jest to jednak jedyna nowość. Ze względu na zbliżający się Ragnarok, istnieje w grze pewne ograniczenie czasowe. Na każdy rozdział mamy przypisaną ilość punktów, które wykorzystujemy podczas eksplorowania miast i innych odkrytych lokacji lub poświęcamy je na odpoczynek. Ograniczenie czasowe nie jest tak uciążliwe, jeżeli gramy na niższym poziomie trudności, jednak na najwyższym możemy szybko odkryć, że nie mamy wystarczająco dużo punktów na odwiedzenie danego lochu kilka razy, aby podbić naszym herosom poziom doświadczenia. Może być to irytujące, dlatego że bez porządnego grindingu gra jest niemal niemożliwa do przejścia. Dodatkowo odebrano graczom możliwość zwiedzania miasteczek i rozmawiania z mieszkańcami, co dla wielu graczy jest ważnym elementem rozgrywki. Jeśli wykorzystamy wszystkie punkty w rozdziale, przechodzimy do następnego rozdziału, poprzedzonego krótką wizytą w Walhalii, gdzie zobaczyć możemy jak się mają odesłani wcześniej bohaterowie. Walkyria Freya komentuje nasze starania po każdym rozdziale, oceniając, czy przysłani bohaterowie są cokolwiek warci, nagradzając nas adekwatnie do poziomu swojego zadowolenia. Jako, że możemy równie dobrze nie wysyłać jej absolutnie żadnego z pozyskanych einherjar, rezultat ostatecznej bitwy z Vanirami może być różny. Istnieją trzy zakończenia gry, dwa dosyć oczywiste i jedno wyjątkowo trudne do pozyskania.

W Valkyrie Profile zrezygnowano z losowych walk. Wszyscy przeciwnicy, a raczej ich drużyny, są widoczne na planszy jako zjawy. Gdy ich dotkniemy lub uderzymy mieczem, rozpoczyna się walka. Przebiega ona całkowicie odmiennie od tego co znane nam jest z innych gier jRPG. Biorą w niej udział Lenneth oraz trzej einherjar, a choć sama walka jest turowa, nie można jej odmówić dynamizmu. Pod każdą postać podpisany jest jeden z guzików na joypadzie i po ich wciśnięciu nasi herosi zaczynają natarcie, uderzając jednocześnie w potężnej serii. Odpowiednio udany atak umożliwi nam wykonanie ciosu specjalnego, unikatowego dla każdej z postaci, a także pozwoli nam na pozyskanie dodatkowych punktów doświadczenia i przyspieszenie nadejścia kolejnego ruchu. Każdy bohater atakuje w inny sposób i ułożenie optymalnej sekwencji ataków zająć może nam sporo czasu - nie chcemy w końcu, żeby atak jednej postaci sprawiał, że atak innej minie się z celem. W drużynie nie zabraknie miejsca również dla czarodziejów, których czary mogą zarówno zadawać obrażenia, jaki i leczyć i wspierać grupę. Nie uniknie się również konieczności regularnej zmiany broni i opancerzenia postaci na lepsze modele oraz wspierania się leczniczymi miksturkami i podobnymi specyfikami, ale w tej kwestii nie uświadczymy nic, czego nie widzieliśmy w innych jRPG.

Oprawa audiowizualna stoi ona na wysokim poziomie. Za muzykę odpowiada tu Mokoi Sakuraba, znany z tworzenia ścieżek dla takich gier jak m.in. Tales of Phantasia, Tales of Destiny, czy cała seria Star Ocean. Kompozytor zapracował na uznanie, jakim cieszy się w branży i jego kunszt widać, a raczej słychać, w każdym momencie gry. W menu głównym jest możliwość odsłuchania wszystkich utworów, co bardzo polecam wszystkim. Jeśli chodzi o grafikę to ze względu na ponury klimat gry nie jest zbyt kolorowa. Stylistycznie pasuje do tego, co widzieć mogliśmy np. w "Star Ocean: The Second Story", lokacje i ich tła są starannie wykonane i przyciągają oko. Dźwiękowa oprawa ma jednak wyraźną wadę w postaci dubbingu, przynajmniej tego w wersji amerykańskiej. Stoi na dość niskim poziomie o czym świadczy fakt, iż jeden aktor podkładał głosy nawet do pięciu ważnych postaci. Dubbing niektórych bohaterów jest w wielu wypadkach koszmarnie dobrany (najmniej podał mi się u Lezarda), choć znaleźć można tam kilka lepiej brzmiących ról, do których zaliczyć można zdecydowanie rolę Lenneth. Problem ten dotyczy jednak głównie dialogów, gdyż dźwięki w bitwie są bez zarzutów. Jak zwykle w tych wypadkach, wina leży po stronie ludzi odpowiedzialnych za lokalizację gry w Ameryce - dialogi w wersji japońskiej są tak przekonujące, jak tylko mogą być.

Valkyrie Profile nie jest najlepszą grą roku 2000, jednak odmienność jej systemu i wiele nowych pomysłów, jakie w niej zastosowano, a także wspaniały klimat mitów nordyckich to coś, obok czego nie można przejść obojętnie. Gra szczególnie skierowana jest do tych, którzy lubią eksperymentalne tytuły, choć oczywiście i wśród tych znajdą się osoby, do których gra totalnie nie trafi. Ograniczenie czasowe i konieczność grindingu potrafią skutecznie zniechęcić do gry, jednak ja z przyjemnością sięgnę jeszcze po ten tytuł.

kALWa888 8 Valkyrie Profile to gra warta sprawdzenia. Jednak ze względu na odmienny system gry, może wielu fanom klasycznego jRPG się nie spodobać. Nowy system momentami denerwuje, platformowe elementy są często uciążliwe. Gra natomiast nadrabia dobrym klimatem i grafiką, oraz bardzo dobrą fabułą. Jak najbardziej polecam.

Plusy
  • Klimat gry
  • Muzyka i grafika
  • Nawiązania do nordyckiej mitologii
  • Nowy, ciekawy system gry
Minusy
  • Ograniczenie czasowe
  • Konieczność grindowania
  • Słaby voice acting
    

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Autor: kALWa888
  • Artykuł czytany: 5051
  • Głosy oddane: 11
  • Średnia ocen: 8.5

Komentarze (13)

Gość ~ 19 sierpnia 2011, 11:03
"Ograniczenie czasowe nie jest tak uciążliwe, jeżeli gramy na niższym poziomie trudności, jednak na najwyższym możemy szybko odkryć, że nie mamy wystarczająco dużo punktów na odwiedzenie danego lochu kilka razy, aby podbić naszym herosom poziom doświadczenia". Oj nie do końca tak jest. Grając pierwszy raz na hardzie odkryłem, że mam dużo wolnych periodów i z nudów podbijałem lvle postaci. Wyższy poziom trudności- więcej czasu. Paradoksalnie, najtrudniejszy poziom trudności to easy ;) Poza tym recenzja ok, choć bardziej 9 by się należało :(

Damien
Tantalus ~ 19 sierpnia 2011, 12:06
Damien - Ja właśnie gram w VP i faktycznie mam wrażenie, że periodów jest więcej. No ale na easy prawie nie trzeba grindować, więc chyba najtrudniejszy będzie normal heh.
Mazurit ~ 19 sierpnia 2011, 20:38
Recenzja rzetelnie przestawia świat gry i samą rozgrywkę. Jednak nie zgodzę się ze zdaniem "Wadą posiadania dużej grupy grywalnych postaci, tak jak tu, czy w serii Suikoden lub w Chrono Cross, jest słabe rozbudowanie charakterystyk większości ze spotkanych bohaterów, które praktycznie nie mają własnych dialogów w grze poza chwilami, w których je przyłączamy", gdyż moim zdaniem, krótkie i konkretne dialogi wychodzą tej grze na plus. Właśnie sposób w jaki wprowadza się nowe postacie, pokazując bez ogródek ich życie i decyzje, sprawia, że zapadają one i ich historie w pamięci. Poza tym, każda z postaci ma jednak konkretną 'mini-fabułę', której nie można nic zarzucić poza tym, że jest ona za krótka. Co więcej niektóre postacie tak jak sam zaznaczyłeś mają większy wpływ na główną fabułę i to dodatkowo przez cały cykl rozgrywki. Kończąc wątek fabuły dodam jeszcze, że jej centrum stanowi sama postać Lenneth i jej rozterki oraz decyzje; 'mini-fabuły' (bohaterowie) służą kształtowaniu odbioru głównej historii oraz bohaterki, i ukazaniu nam jak "osądza ich Lenneth" by poprzez to wpływać na gracza, który powinien dążyć do uzyskania tego zakończenia, które jest "wyjątkowo trudne do pozyskania", a które moim zdaniem w pełni jest tożsame z przysłowiem: "finis coronat opus". Pozostałe dwa zakończenia tylko podkreślają opcję trzecią i dosadnie wyznaczają dysonans fabularny, który w ten sposób zyskuje tylko na wartości (dodam jeszcze, że  taki kierunek fabularny już od samego początku zawarty jest w Silmerii, a jeszcze dobitniej w Covenant of the Plume). Kolejna sprawa to „ograniczenie czasowe”, w której zgodzę się z moimi Przedmówcami, że ilość lokacji, które można odwiedzić podczas jednego 'rozdziału' jest wystarczająca, zarówno dla eventów fabularnych jak i miejscówek w której walczymy (uwzględniając przy tym Cave of Oblivion); ponadto jest to wystarczająca ilość czasu aby móc wytrenować 'samotnych wojowników', których zażądała Freya. Ilość czasu jest odpowiednia zarówno dla najłatwiejszego jak i najtrudniejszego poziomu trudności, gdyż zwycięstwo w większość walk opiera się o dobrze zbudowaną drużynę (niekoniecznie musi to być napakowana grupa, a więc nie ma wymogu grindowania), 'wyuczonych' zdolności, a zwłaszcza posiadanego oręża; niemałą rolę odgrywa tutaj również kolejność i sposób wykonywania podczas walk ataków, gdzie sukcesywne szlagi wpłyną na to, że awansujesz 'od zera do bohatera', co zaowocuje wykonaniem specjała (więcej nie ma się co powtarzać, gdyż system walki jest bardzo dobrze przedstawiony w Twojej recenzji). Na koniec sprawa oceny, moim subiektywnym zdaniem powinna ona co najmniej wynosić 8+. Ja jako fan serii FF traktuję i oceniam inne gry jRPG bardzo surowo, jednak Valkyrie Profile jestem skłonny 'wycenić' na bitą 9 (dokładniej na 9.25). Już sam fakt napisania przeze mnie komentarza, coś musi znaczyć, gdyż nie jestem osobą, która lubi się rozpisywać, ale jak już to zrobię to staram się to wykonać starannie. Sam stwierdzasz, że Valkyrie Profile to gra „która zbacza z utartych ścieżek” przez co odniosła sukces, dlaczego więc Twoja ocena stanęła na 8 (która mimo wszystko nie jest złą oceną); przyznam, że Twoje zastrzeżenia co do tej gry mnie nie przekonywają, bynajmniej nie w taki sposób, aby na tyle ją 'wycenić'. Z Twojej recenzji jednoznacznie wynika, że jest to gra bardzo dobra; czy ty wystawiając tą ocenę hamowałeś się, aby nie być posądzony o zbytni entuzjazm? Ja dodam na sam koniec, że wartość Valkyrie Profile, bez względu na to czy jest to retro-ocena czy nie, powinna oscylować wokół bardzo dobrej. W tą grę warto zagrać chociażby dla poznania samego systemu walki, który stał się unikatowy (pomimo faktu, iż gry takie jak Shadow Hearts, Grandia, Final Fantasy XIII czy same kontynuacje Valkyrie Profile budowały system walki na podobnych założeniach, tj. w oparciu o zaktywizowanie i czynny udział gracza, to nie udało się im uchwycić dynamiki walk i tego „specyficznego timingowania” zawartego w pierwszej Valkyrie Profile). Swoisty system walki wzmacnia ponadto nietuzinkowa fabuła, która abstrahuje od górnolotnych tematów przedstawianych w sposób bezpośredni, w zamian za to dostajemy przejmujące historie w wersji mini, z którymi trzeba się utożsamić, gdyż tylko empatia z ukazanymi postaciami wpłynie na to czy ostatecznie zrozumiemy frasunki Lenneth i jej późniejsze wybory. Gdy do systemu walki i fabuły dodamy jeszcze świetną oprawę audiowizualną (zwłaszcza świetnie dobrana muzyka) to zgodzę się w zupełności z kALWa888, że „Valkyrie Profile to gra warta sprawdzenia” zarówno teraz jaki i w dalekiej przyszłości.
kALWa888 ~ 19 sierpnia 2011, 21:31
Przyznam szczerze, że trochę jednak hamowałem z oceną, ale tylko ze względu na to, że momentami odechciewało mi się grać przez to ograniczenie czasowe o którym wspominałem. Ja lubię sobie pozwiedzać, pochodzić po miasteczkach, posłuchać co tam ludzie mają ciekawego do powiedzenia. Gra na to nie pozwala. Mamy wybór: albo idziemy pakować albo sobie zwiedzamy. Zgodzę się, że potem ilość punktów wystarczy by sobie je zagospodarować w ten sposób by spokojnie przejść wątek fabularny. Ale gdy podchodziłem do gry pierwszy raz, doszedłem do momentu, gdzie nie miałem już periodów a postacie były zbyt słabe by pójść dalej. W takim momencie gracz musi rozpoczynać od nowa. To irytujące. Łatwo sobie popsuć dużo godzin grania. Sam system walki, oprawę audio wizualną uważam za coś genialnego, tak samo jeśli chodzi o mini fabułki. Mówiąc "dziwna" nie mam na myśli "zła". Ja lubię dziwne i nietypowe rozwiązania. Za to ta gra ma u mnie ogromnego plusa. Już teraz jestem wielkim fanem serii. W kilku momentach, te krótkie mini fabułki z pozoru mało znaczące wzruszyły mnie. Gra jest naprawdę genialna. Dodam jeszcze, że moja recka uległa zmianom względem oryginału, wymagała poprawek. Niektóre uwagi nie sa mojego autorstwa, stąd wyczuwalne mogą być lekkie sprzeczności z tym co napisane jest w recenzji i komentarzach.
Mazurit ~ 19 sierpnia 2011, 23:32
Racja w RPG'ach lubię także zwiedzać, szperać, oraz poznawać świat z rozmów z NPC'ami, a dodatkowo wykonywać przy tym poboczne questy. W Valkyrie Profile nie było to tak rozbudowane lub był tego całkowity brak, to jednak te krótkie historyjki w zupełności mi wystarczyły i zaspokajały mój gust fabularny, dlatego też nie sądzę, aby były one wadą w przedstawieniu bohaterów. Brak typowego systemu side-questowego wynagradzają zadania zlecane przez Freye (a z tym wiąże się bonifikata itemowa) oraz świetnie wykonane dungeony (tj. rozbudowane), w czeluściach których starannie poukrywane są skarby (niejednokrotnie dostanie się do nich wymagało zabawę z kryształami i uaktywnienia zwojów mózgownicy, a ja uważam to za dużyyyyy plus i świetne urozmaicenie gry). Faktycznie częste odwiedzanie miast (które w większości przypadków nic nie przynosi poza stratą periodu) może doprowadzić do problemów z siłą drużyny, jednak nie odgrywa to aż tak dużej roli, gdy ograniczy się takie wizyty. Co więcej, nawet jeśli odwiedza się zarówno miasta jak i dungeony, to może pozostać na końcu rozdziału kilka periodów które się opuszcza, a drużyna w takim przypadku nadal będzie silna i nie napotka fabularnie przysłowiowego "muru nie do przebicia". To, że fabuła jest dziwnie i niecodziennie przedstawiona także u mnie ma plusa, z tego też względu, podobnie jak ty darzę tą grę dużym sentymentem. Pomimo faktu, że Twoja recenzja została trochę zmodyfikowana, to podsumuję ta grę słowami, że "rękopisy nie płoną".
Tantalus ~ 20 sierpnia 2011, 02:21
Ja pierniczę, komentarze dłuższe od recenzji... To, co sam w tej recenzji zmieniłem/dodałem pasowało do tego, co było w oryginale. Większość moich zmian dotyczyła innego zapisania zdań, które napisał kALWa. No ale dodałem kilka rzeczy od siebie, takich, których oryginalny twórca nie poruszył. Jak coś nie pasuje do twojej ideai, kALWa, to oczywiście zmienię.
kALWa888 ~ 20 sierpnia 2011, 13:41
Nie wszystko jest ok. Mazurit, nie napisałem że krótkie wątki fabularne, tudzież brak możliwości nieograniczonego zwiedzania świata gry to wada gry. Nie są one wadami dopóki ogarnia się cały ten system gry, bo jeśli zaczniemy się bawić, mylić dungeony to po prostu padniemy. Do gry trzeba podejść z uwagą, ostrożnie w przeciwieństwie do innych jRPG gdzie czasu mamy ile tylko dusza zapragnie. Grę oceniałem oczywiście przez pryzmat tych rpgów i jako gracz przyzwyczajony do takiego podejścia byłem z początku zniechęcony takimi ograniczeniami. Zmieniło się z czasem po dłuższym obcowaniu gry, ale to nie zmienia faktu, że po około 30h grania musiałem zaczynać od nowa. Stąd gra ma u mnie ocenę dajmy na to 8/8+ a nie wyżej. Zgodzę się, że elementy platformowe to prześwietny pomysł i bardzo urozmaica rozgrywkę. Nieźle trzeba było się nakombinować by dostać się do jakichś skarbów.
Mazurit ~ 20 sierpnia 2011, 16:06
Tantalus, dla takiej gry warto napisać coś więcej... Mając na myśli wady, odwoływałem się do tej wypowiedzi: "Wadą posiadania dużej grupy grywalnych postaci [...] jest słabe rozbudowanie charakterystyk większości ze spotkanych bohaterów, które praktycznie nie mają własnych dialogów w grze poza chwilami, w których je przyłączamy", i ja jak już zaznaczyłem wyżej "te krótkie historyjki [dopowiem może, że dialogi] w zupełności mi wystarczyły i zaspokajały mój gust fabularny, dlatego też nie sądzę, aby były one wadą w przedstawieniu bohaterów [jak widzisz skupiam się bardziej na bohaterach niż na fabule]." Ty oczywiście masz prawo sądzić, że one są "wadą", bo to jest twoja własna opinia. Ja przytaczając moje zdanie na temat 'mini fabuł' starałem się dodatkowo je uzasadnić, bo tego wymagała moja wypowiedź. Zdanie: "W Valkyrie Profile nie było to tak rozbudowane lub był tego całkowity brak" nie mówi, że Ty twierdzisz, że wadą są "krótkie wątki fabularne, tudzież brak możliwości nieograniczonego zwiedzania świata", tylko przyznaje Ci rację, że gra nie pozwala "pozwiedzać, pochodzić po miasteczkach, posłuchać co tam ludzie mają ciekawego do powiedzenia"; co więcej dodam, że ja także lubię to w RPG'ach robić. Twoja wypowiedź: "Do gry trzeba podejść z uwagą, ostrożnie w przeciwieństwie do innych jRPG gdzie czasu mamy ile tylko dusza zapragnie. Grę oceniałem oczywiście przez pryzmat tych rpgów i jako gracz przyzwyczajony do takiego podejścia byłem z początku zniechęcony takimi ograniczeniami." w zupełności uzasadnia ocenę jaką jej wystawiłeś pierwotnie, i dopiero wraz z tym komentarzem twoja recenzja jest spójna z oceną, gdyż prędzej była ona zbyt optymistyczna jak na notę, którą otrzymała. Pytanie na koniec, czy skrobiesz już coś przy opisie do tej gry, i czy ukaże się to niebawem? Aha, na jakiej wersji grałeś, PSP czy PSX? Bo ja kiedyś (dawno temu) grałem na PSX, ale potem na PSP (nie tak dawno) i nie pamiętam czy były jakieś znaczące zmiany. Jeśli różnice byłyby jakieś znaczące to mógłbyś je uwzględnić, oczywiście jeśli miałbyś taką możliwość.
kALWa888 ~ 20 sierpnia 2011, 16:15
Grałem w wersji na PSX. Z tego co się orientuję to wstawki FMV są w stylu anime w oryginale a te w wersji PSP są bardzie CG.
Tantalus ~ 23 sierpnia 2011, 09:44
Cytat:
"Wadą posiadania dużej grupy grywalnych postaci [...] jest słabe rozbudowanie charakterystyk większości ze spotkanych bohaterów, które praktycznie nie mają własnych dialogów w grze poza chwilami, w których je przyłączamy"
To powyższe to moje zdanie hehe. No i tak jest, nie mamy tu nacisku na poznawanie postaci. Jest to wada takiego rozwiązania, ale to zupełnie zrozumiała niedogodność. Dokładnie to samo mamy w Suikodenach i Chrono Crossie, a to przecież znakomite gry.
Mazurit ~ 24 sierpnia 2011, 00:03
Tak jak mówisz "nie mamy tu nacisku na poznawanie postaci"; jednak jak już one się pojawią, to za nimi stoi krótka i treściwa historia, ponadto nie ma tutaj niepotrzebnego przerostu formy nad treścią oraz naciągania na naiwną, patetyczną (mniej lub bardziej) fabułę. Dla mnie nie jest to wadą, gdyż główna oś fabuły, już z założenia, ma skupiać się na 'Wysłanniczce Odyna' i jej rozterkach, pozostałe zaś wydarzenia i postacie, w mniejszym lub większym stopniu, mają stanowić niejako tło do głównego nurtu wydarzeń. Jeśli chodzi o Suikodeny i Chrono Crossa, to zgodzę się, że są one znakomitymi grami, pomimo faktu, iż większość postaci była przyłączana 'niejako w biegu'. Dodatkowo w tych grach nacisk na poznanie postaci, w większości przypadków, został zmarginalizowany do niezbędnego minimum, i jest to dużo skrajniejszy wymiar niż w Valkyrie Profile. Mało tego w tych grach dużo bardziej da się odczuć, syndrom 'nieużyteczności postaci'; po pierwsze jest ich dużo więcej (po 108 Gwiazd Przeznaczenia w Suikodenach [wszak czymś trzeba było zapchać te zamki, hehe...], oraz ok. 50 w Chrono Crosie); i po drugie, większość z nich jest stale do dyspozycji (w Valkyrie Profile wybór postaci z czasem jest ograniczany poprzez 'zlecenia' Freyi), pomimo iż nie włącza się ich do drużyny. Żeby nie było, w Suikodenach i Chrono Crossie, z posiadania dużej ilości jest też sporo plusów; nic nie zastąpi wspomnień gry z hazardzistą Tai Ho, czy połowów u Yam Koo, czy też kucharskie zmagania (itp.); ponadto miłym zaskoczeniem było spotykanie starych znajomych z SI w SII, oraz wyszukiwanie ataków łączonych (zarówno S. jak i CCross). W CCrossie plusem jest samo pozyskanie postaci (które jak dla mnie do prostego zadania się nie zaliczało, ba... nawet do trudnego) oraz całkiem sensownie przedstawienie ich wzajemnych powiązań; ponadto podobnie jak w VP, świetny system walki z CCrossa sprawił, że ta gra znajduje się w mojej topowej niefajnalowskiej trójce, w której znajduje się jeszcze Alundra. Sama Alundra jest przykładem gry, która pomimo, że z tradycyjnymi RPG'ami nie ma wiele wspólnego, to przyciąga klimatem (przygodą przez duże P) i grozą, czerpiąca jak dla mnie trochę z suspensu; chociaż gra ta jest RPG'owo niepełna (tylko jeden bohater na całą grę, w porównaniu do Suikodenów, Fajnali itp.), to znalazła wielu zwolenników, którym brak tradycyjnych RPG'owych elementów zupełnie nie przeszkadzał. Na koniec dodam (kurde znowu się zbytnio rozpisałem, ale myślę, że warto było), że wielkość i żywotność gry często nie idą w parze z jej dopracowaniem i rozbudowaniem, co ważniejsze w większości przypadków gry, w których ograniczono (lub 'szwankuje') jeden lub dwa elementy RPG'owe, na rzecz nietypowego rozwiązania, stanowiącego fundament danego tytułu, stają się produkcjami cenionymi, które na siebie zarabiają (przykładowo swoista seria Persona i jej social links). Przeciwny przykład, to gry, które pomimo dopracowania wszystkich elementów (posiadających nawet nowe rozwiązania i ogólnie wysoki poziom produkcji, gdy uwzględni się poszczególne elementy), znajdują się w różnego rodzaju zestawieniach Top-Best na samym końcu lub są w nich nie uwzględniane. Jak dla mnie do takich tytułów z ery PSX'a należą: Xenogears, Vagrant Story, Wild Arms, a zwłaszcza Star Ocean i Grandia; wiele z tych tytułów ma: bardzo dobrze zbudowany system gry (walki, side-questy, zbieractwo itemów itp.), interesujące fabuły, oraz przyzwoitą (jak na swoje czasy) oprawę audio-wizualną. Wiele osób na pewno się z tym nie zgodzi, jednak ja tak odczułem gdy przeglądałem różnego rodzaju fora (a wraz z nimi opinie na temat RPG, uwzględniające wynurzenia forumowiczów na temat postaci, fabuły i świata) oraz zestawienia Top-Best graczy. Najwymowniejszymi przykładami potwierdzającym powyższą tendencję to gry Rogue Galaxy (jak dla mnie, w pobliżu tej gry, jest chyba jakaś czarna dziura, tak rzadko spotykam się z wypowiedziami na jej temat) oraz Okami; mimo, iż oba tytuły mają bardzo dużo do zaoferowania (wliczając klimat i świat gry, urozmaicenie i rozbudowanie rozgrywki, a także przewijające się postacie), i zostały wysoko ocenione, to jednak nie zarobiły na siebie sumę adekwatną do tego czym uraczyły gracza (żal zwłaszcza Okami, gry, która swoją estetyką sięgała niebios i o której każdy wypowiada się w superlatywach; dlaczego więc jej nie kupili). W ostatnich słowach, mając świadomość, że moja wypowiedź (chyba już raczej wywód), jest nadal w dużej mierze dość subiektywna (siliłem się jak mogłem na obiektywizm), chciałbym, aby każdy z nas dał szansę tym zapomnianym tytułom, i nie oceniał ich tylko przez pryzmat tego czy są popularne lub na topie (czy mają fajny system czy nie itp.), ale również przez wzgląd na to czy ich odbiór pozwolił nam się jakoś rozwinąć, gdyż tylko wtedy będziemy czerpać prawdziwą radość z obcowania z tym gatunkiem gier. Mam nadzieje, że nie ma zbyt dużego off-topa?
Tantalus ~ 24 sierpnia 2011, 22:14
No nie powiedziałbym, że Vagrant Story, czy Xenogears są nieuwzględniane w Toplistach jRPG'ów tamtego pokolenia. Xenogears to do dziś jedna z najlepszych gier na PSX'a, a VS rzadko znajduję się poza pierwszą trójką najlepszych jRPG'ów na szaraka.
Cytat:
Mam nadzieje, że nie ma zbyt dużego off-topa?
Nie przypominam sobie większego offtopica w komentarzach heh. No ale dobrze, że są jakieś komentarze w ogóle.
Mazurit ~ 25 sierpnia 2011, 16:46
Zgodzę się z Tobą "No nie powiedziałbym, że Vagrant Story, czy Xenogears są nieuwzględniane w Toplistach jRPG'ów tamtego pokolenia", ale ja tutaj uwzględniałem także opinie na forach. Dla mnie Xenogears i Vagrant Story, tak jak i Okami, są grami, które znajdują się na takich listach, bo tam muszą być i jest to wymagane. Większość osób 'rozbudowanie' pisze o tych grach "mają świetny klimat, system i fabułę" i bynajmniej nie stosują tutaj zasady brzytwy ockhamowskiej oceniając tą grę. Osoby te konformistycznie przytaczają opinię innych, a ich prawdziwe podejście do gry jest zbyt powierzchowne i zataczające o dyletantyzm (w negatywnym sensie tego słowa); dlatego właśnie, pod tym względem uważam, że gry te są niedoceniane. Niejednokrotnie dochodzi tu, także do hipokryzji, gdyż umieszczają oni dany tytuł wysoko w Top-Best, pomimo, iż zauważyli oni wady danej produkcji, które często ich zrażały (no ale cóż trzeba tam umieścić te gry, gdyż Famitsu i inne portale oceniły je wysoko). Nie podoba mi się właśnie ocenianie przy użyciu oklepanych fraz, nie silących się na nic więcej; to prowadzi do tego, że osoby takie nie rozumieją przekazu gry (nawet nie starają się jej zrozumieć, gdyż już z założenia są one dobre), nie zauważają ich prawdziwych zalet i wad, nie starają się dochodzić dlaczego ta gra jest dobra pomimo, iż coś w niej szwankuje, i co najważniejsze nie ma u nich tego emocjonalnego podejścia do gry (listy Top-Best powinny w mniejszym lub większym stopniu uwzględniać subiektywne podejście, a nie wyliczać gry z etykietką "wysoko ocenione") oraz 'zatracenia' się w niej; bez tego osoba po przejściu tytułu nie umie powiedzieć nic więcej niż, wspomniane wyżej: "świetny klimat, system i fabuła", a to nie jest dla mnie docenianie gry tylko jej profanacja. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi, pomimo iż stosowałem tu często skróty myślowe, ale starałem się ograniczyć moją wypowiedź, co i tak się zbytnio nie udało.

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.