Wspomnienia z Wigilii (Front Mission 3)

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

Kazuki siedział spokojnie, czekając na początkowy rozruch. Głuche szumienie jakieś dwa metry niżej sugerowało, że główny silnik już pracuje i siłowniki zaraz wskoczą na jałowe naprężenie, w którym cała maszyna unosi się jakieś pół metra w górę. Po prawej zapaliły się następne dwie lampki, informując o aktywności i sprawności kolejnych podzespołów. Z góry rozległ się szum klimatyzacji. Zawsze zatykały mu się od niej uszy.
Panel główny podświetlił się nagle, a po nim radio, panel radaru, i przednie światła, które oświetliły szare wrota hangaru. Kazuki poruszył dłonią w kołnierzu sterowniczym, unosząc prawe ramię na wysokość umieszczonych nad kabiną pilota kamer głównych, znajdujących się w głowie wanzera. Nowa broń nie wyglądała obiecująco - typowa Kirishima 95 z lufą dłuższą o jakieś dwadzieścia centymetrów, ale Hisashi powiedział, że to działko, przez wszystkich pieszczotliwie nazywane "śrutówką", daje większego niż zwykle kopa przy znacznie zmniejszonym rozrzucie pocisków. Według instrukcji to cudo ma zasięg skuteczny 300-400 metrów, przy średniej energii pocisków rzędu 250 kilodżuli. Kazuki wierzył w zdolności specjalistów z Kirishima Industries, wiele razy go już zaskakiwali, ale teoretyczna efektywność tej broni była przez nich zdecydowanie zawyżona. Wiedział jak to jest: ktoś opracowuje jakiś "rewolucyjny" schemat broni, która ma niby odmienić oblicze współczesnego pola bitwy, potem balistycy robią wstępne testy w warunkach idealnych, a uzyskane wyniki są śrubowane przez kierownika projektu, byle tylko wydusić jak najwięcej szmalu z kieszeni prezesa i dostać wojskowy grant. Po to właśnie Kirishima zatrudniała testerów takich jak on - żeby sprawdzać rzetelność teoretyków zanim zrobi to wojsko albo kupiec i zaczną się problemy prawne.
Wrota hangaru zaczynały się powoli unosić, wpuszczając do wnętrza jasne światło i śnieg. Wdepnął pedał i wanzer postawił pierwszy krok - na tle zaśnieżonego wyjścia pojawiły się cyferki informujące o prędkości wiatru, o odległości od niewidzianych przez główne wizjery obiektów, o temperaturze powietrza i stanie układów maszyny. Kazuki uśmiechnął się, ruszając palcami w lewej rękawicy i patrząc, jak lewa dłoń wanzera wykonuje ten sam ruch. To regularne kołysanie i widok świata z perspektywy stalowego kolosa, to poczucie jedności z tą gigantyczną konstrukcją, poczucie niezwykłej siły, przy tak fantastycznej dokładności odwzorowania ruchów... to wszystko, co składało się na pilotaż tej maszyny było czymś, co nigdy nie przestawało go zadziwiać i sprawiać mu frajdy.
- Odbiór chłopaki, słyszycie mnie? - głos Hisashiego doszedł ze górnego głośnika.
- Roger - odparł Kazuki, po chwili słysząc identyczną odpowiedź w głośniku, wypowiedzianą głosem jego przyjaciela, który czeka już gdzieś tam, po drugiej stronie.
- Po godzinach przytłaczająco nudnych testów wytrzymałościowych i pokonywania w kółko tych samych torów przeszkód możecie się w końcu wyszaleć za pieniądze Kirishima Industries - Hisashi ponownie uświadomił ich o wielkiej wadze ciążącego na nich zadania.
- Hura. - odparł Kazuki, nie wkładając w ten rzeczownik żadnych emocji. Cieszył się na pojedynek, ale nie tyle, żeby dodatkowo napędzać Hisashiego. Główny mechanik i bez tego był potwornym gadułą.
- Możemy już zacząć do siebie strzelać? - Kazuki usłyszał głos Ryogo siedzącego w swoim Kyojunie 107 jakieś 400 metrów dalej, po drugiej stronie kolistej areny.
- Najpierw musicie się dowiedzieć po co to będziecie robić! - odparł Hisashi.
- Pozwolisz, strzelę w ciemno... hmm... - Kazuki zagrał zamyślenie, przedłużając nadawaną wiadomość - Nie wiem, może "żeby przetestować jakość, wydajność bojową i zbieżność z technicznymi specyfikacjami broni i układów bojowych danego wanzera, wraz ze wszystkimi ich podzespołami..."
- "... oraz ich wzajemną kompatybilność oraz przydatność w warunkach symulowanej walki" - Ryogo dokończył wypowiadać formułę, którą obaj piloci dobrze znali. Musieli ją wyryć na pamięć podczas kursu przygotowawczego dwa lata temu.
- Tak, ale czy wiecie JAKIE "bronie i układy bojowe" będziecie dzisiaj testować w tej naszej "symulowanej walce"? - Hisashi nie dawał za wygraną tak łatwo.
- Ja mam nową śrutówkę - odpowiedział Kazuki, po czym spojrzał na odczyty z panelu głównego - Wydaje mi się też, że ktoś w końcu naoliwił mi siłownik w łydce, bo noga nie rzęzi przy każdym kroku.
- Ja mam nowy układ optyczny i.... - Ryogo zaczął mówić - aaa, i taką jeszcze jedną rzecz...
- Mhm.. - Kazuki widział co się święci. Chłopak nie zapomniał o zakładzie z listopada, kiedy to podpuszczony zgodził się umówić go ze swoją siostrą na randkę, jak ten wygra z nim sparing. Dotąd mieli trzy, wszystkie wygrane przez Kazukiego i wtedy cwaniak wydawał się nie pamiętać. "Musieli zainstalować w Kyojunie jakiś prototypowy układ", zastanowił się, "Coś związanego z optyką... może nowy stabilizator?".
- No co jest, nie chcecie znać specyfikacji nowych bajerów? - w głosie głównego technika słychać było wyrzut.
- Ja przejrzałem tej nowej 95ki - przyznał Kazuki - Jak balistycy mają rację, to powinienem tym gnatem zdmuchnąć Ryogo zanim ten zdąży wyjść z hangaru, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że ktoś pomylił się w obliczeniach.
- Ha, ale o amunicji pewnie nic nie czytałeś, co? - Hisashi ucieszył się, znając odpowiedź.
- Zaraz, jak Kazuki ma śrutówkę strzelającą granatami, to ja chciałbym o tym wiedzieć teraz, póki mam ręce i nogi - Ryogo wyskoczył z wyrzutem.
- No przecież nie skrzywdziłbym naszych najlepszych pilotów - przyznał technik - Przynajmniej nie bardziej niż co tydzień.
- Ja też cię kocham, mamo... - sarkazm w głosie Ryogo sugerował, że nastolatek się denerwuje. "Jak będzie rozkojarzony, to szybciej go rozwalę", pomyślał Kazuki.
- Dobra dzieciaki, idźcie się pobawić na dworze. Sami zobaczycie czym strzelacie. - wrota hangaru uniosły się do pełnej wysokości, pozwalając Zenithowi Kazukiego wyjść na zewnątrz. Tego dnia panowała śnieżyca, a temperatura była niska. Ograniczona widoczność oznaczała, że nowa optyka nie powinna się na nic przydać w tej walce i Ryogo będzie musiał celować według odczytów z radaru i własnego odczucia. Nie będzie mógł utrzymać dystansu, a bez tego nie wygra wymiany ognia z uzbrojonym w śrutówkę Zenithem. Do tego wiatr boczny utrudnia celowanie tymi długaśnymi łapami Kyojuna, więc stabilizator nie wiele mu pomoże. Kazuki uśmiechnął się - miał większe szanse niż zazwyczaj.

Zenith wyskoczył z hangaru na napędzie kołowym, zakołysał się na pokrytej śniegiem nawierzchni. Pilot odczekał chwilę, aż żyroskop zacznie działać jak należy. Kazuki przez rok pilotażu nauczył się, że prawie wszystkie układy wanzera, może z wyjątkiem zupełnie podstawowej elektroniki, nie działają dobrze, jeżeli się ich wpierw nie "rozrusza". Zawsze wyjeżdżał z hangaru na kołowym, nawet jeżeli miałby go nie używać do końca sesji - dobrze jest mieć pewność, że rolki zadziałają jak należy, kiedy zaistnieje potrzeba. Zenith ruszył wolnym krokiem, trzymając się blisko przecinającej okrągłą arenę linii betonowych filarów, mających symulować drobne zabudowania. Szedł slalomem, aby Ryogo nie miał go jak na widelcu na radarze, wiedział bowiem, że w tej pogodzie przeciwnik prawie nie odrywa wzroku od jego pulpitu. Kazuki skupiał się na głównych kamerach - wiedział, że Ryogo siedzi gdzieś w ukryciu i czeka na odpowiedni moment, nie pojawi się więc na wyświetlaczu, a nawet jakby radar faktycznie zidentyfikował poruszający się obiekt, to Kazuki nie miałby czym w niego strzelić. Te pół kilometra skutecznego zasięgu to jakiś żart - Kirishima 95 często nie przebijała pancerza nawet ze stu metrów.
Kolejne przejście obok betonowego słupa zakończyło się w połowie kroku. Kazuki wycofał gwałtownie, kiedy dwa pociski karabinowe odbiły się od pancerza przedniego. Chłopak wyłączył irytujący alarm, który rozległ się po pierwszym trafieniu, a którego zawsze zapomina wyłączać przy pojedynkach. Czujniki w pancerzu wskazały, że Ryogo strzelał gdzieś daleko z prawej, z drugiej strony areny. "Cholerny farciarz musiał mnie trafić na czuja", Kazuki odetchnął głęboko i pochylił się nisko. Ryogo na pewno otrzymał raport o trafieniu w cel z czujników akustycznych, wie już gdzie celować. No cóż, nie tylko on umie strzelać na czuja.
Prawe ramię Zenitha wyłoniło się zza betonowego filara, celując w miejsce, z którego nadleciał strzał. Kazuki nacisnął spust, czując silniejsze niż zwykle kopnięcie z kołnierza, strzelając w sumie trzy razy i pozwalając mikrofonom sprawdzić, czy nic w powietrzu nie zabrzmiało jak pół kilograma ołowiu zderzające się ze zbrojoną korundem stalową ścianą. Niektórzy piloci nie lubią, kiedy siła odrzutu broni przekierowywana jest z powrotem do kołnierza i ramienia pilota. Spotkał się z opiniami, że to źle wpływa na celność strzałów, ale Kazuki twierdził, że to bzdura, kwestia przyzwyczajenia. Celowaniem i tak zajmuje się stabilizator, a kopnięcie po naciśnięciu spustu dawało chłopakowi poczucie głębszej więzi z maszyną. Inni piloci nazywali jakoś swoje wanzery. Zenith Kazukiego nie miał imienia - on był Kazukim.
Wystrzał na ślepo okazał się stratą amunicji, a wyjście poza linię zbrojonych bloków wystawi go na ostrzał. Nie miał wyjścia, ruszył biegiem wzdłuż zapór, słysząc jak kolejne karabinowe pociski wbijają się w nie, wyrywając kawały betonu za każdym trafieniem. Kazuki rozpędził się i skręcił nagle, wybiegając poza linię umocnień, biegnąc prostopadle do pozycji Ryogo, w kierunku ściany areny i znajdującego się przy niej nasypu. Kolejne trafienia w ramię świadczyły o tym, że Ryogo ma coś więcej niż tylko szczęście.
- Niech zgadnę.... - Kazuki rzucił prze interkom - Masz albo jakiś radar kierunkowy z wysoką rozdzielczością albo to wykrywacz ruchu pracujący w głębokiej podczerwieni.
- Może jedno, może drugie... - zamyślił się Ryogo - Czemu nie miałbym mieć obu? A może ja po prostu jestem taki cholernie dobry?
Kolejne dwa pociski trafiły w ścianę tuż nad głową Zenitha. Pas asfaltu dookoła areny służył do kilku testów wytrzymałościowych, a znajdujące się nad nim zadaszenie sprawiło, że nie był pokryty śniegiem. Kazuki wiedział już co robić. "Jak to kierunkowy radar, to nie zobaczy mnie, jak będę szybszy od jego ramienia", zastanowił się, "a jeśli głęboka podczerwień, to wystarczy ostudzić siłowniki - tak czy siak, tego nie przewidział". Zenith uruchomił napęd kołowy i cztery rzędy utwardzanych opon wysunęły się z każdej stopy, przyspieszając z wysokim piskiem. Zenith ruszył z pełną prędkością, wyprzedzając lufę Ryogo, unikając prawie wszystkich pocisków. Sylwetka Kyojuna mignęła mu na ekranie, Kazuki wyskoczył więc przez wydmę i zaczął strzelać, namierzając prawie nieruchomy cel na ekranie. Cztery palety wyleciały w ciągu sekundy, dwie z nich trafiły w korpus, osuwając wrogiego wanzera na ścianę zapory, za którą był ukryty. Trzy szybkie kroki, następny strzał z prawe ramię, a kolejna paleta wbiła się w beton z głuchą eksplozją, po drodze urywając uzbrojoną w karabin dłoń Kyojuna. Ryogo spojrzał na odczyt, dopiero po chwili zauważając, że ołowiane kule wielkości ludzkiej pięści mają dziś inny niż zwykle kolor. Kyojun prawie się nie ruszał.
- Ha, powłoka grafitowa? - Kazuki rzucił przez radio, uśmiechając się - Czyżby Ryogo nie miał elektroniki?
- Cóż, tak to powinno wyglądać w teorii... - Hisashi odpowiedział od razu. Kyojun był wciąż nieruchomy, a jego pilot milczący, co sugerowałoby uszkodzenie radia - Jeżeli wiesz gdzie trafić, to taki pocisk powinien ułatwić zwarcie wrogich układów, przy zachowaniu siły przebijającej. Rozpylony grafit powinien też uniemożliwić lub bardzo utrudnić łączność radiową, przy odrobinie szczęścia również załatwi też optykę.
- No cóż, to chyba załatwia sprawę - Zenith zbliżył się do nieruchomego Kyojuna, obserwując go uważnie.
- Hej, Kazuki - Ryogo odezwał się nagle, a w mikrofonie słychać był statycznie trzaski - Mam ci dwie rzeczy do powiedzenia.
- Tylko się nie popłacz przy tym - uśmiechnął się brunet. Opuszczenie broni okazało się wielkim błędem. Kyojun ożył nagle i rzucił się całą masą na Zenitha, przewalając go swoją większą masą. Kazuki uderzył plecami o tył kabiny, widząc na panelu, że stracił wszystkie nożne siłowniki i żyroskop.
- Po pierwsze, te grafitowe pociski nie działają - Ryogo oparł Kyojuna na kikucie prawej ręki, unosząc lewą stronę wanzera. Dopiero teraz Kazuki zwrócił uwagę, że Ryogo oprócz karabinu uzbroił się również w kastet.
- No nie... - uniósł śrutówkę, próbując wycelować jakoś w leżącego na nim wroga, jednak broń była zbyt długa. Mógł tylko patrzeć.
- Po drugie, Wesołych Świąt stary! - Ryogo uderzył wspomagany siłą grawitacji. Zbliżające się nieubłaganie ostrze kastetu było ostatnim widokiem, jaki Kazuki zobaczył przed tym, jak zgasł główny pulpit.

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Artykuł czytany: 1899
  • Głosy oddane: 1
  • Średnia ocen: 9.0

Komentarze (1)

Gość ~ 27 grudnia 2010, 09:48
Super! Genialne to opowiadanko ;)

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.