Kolejna edycja naszej dorocznej zabawy zakończyła dobiegła końca. Pojedynki były zacięte, pomimo technicznych problemów na początku turnieju, które przełożyły się na stosunkowo niską frekwencję głosujących. Do walki stanęła liczna grupa nowych zawodników, lecz wyniki wskazują na to, że nasza widownia to tradycjonaliści - do ćwierćfinału dostali się tylko bohaterowie Final Fantasy, choć wiele osób kibicowało Adamowi Jensenowi, czy Agentowi 47. Po wyeliminowaniu gaijinów, japońscy, nażelowani protagoniści urządzili sobie finał we własnym gronie, wyłaniając tegorocznego ulubieńca publiczności.
Król może być tylko jeden i w tym roku jest nim Tidus, wyimaginowana gwiazda piłki wodnej z antycznego Zanarkand. Młodzieniec od samego początku turnieju zyskał sobie wielu wrogów, dzięki swojej irytującej osobowości i suchym żartom. Być może taka była jego strategia, gdyż każdy z jego przeciwników dość szybko przegrywał po tym, jak Tidus wyprowadził go z równowagi swoim śmiechem. Na finałowym bankiecie blondyn pozował do zdjęć, rozdawał autografy nielicznym fanom i śmiał się... cały czas się śmiał...
Balthier, który dwa lata temu również stanął na podium, nie pojawił się na imprezie, nie chcąc dłużej przebywać w towarzystwie, cytuję: "tego nadętego pajaca". Po zbyciu kilku dziennikarzy i zwyzywaniu swojego menadżera, podniebny pirat odleciał w stronę zachodzącego słońca, zabierając na pokład tyle alkoholu i skąpo odziany kobiet, ile udało mu się udźwignąć. Miejmy nadzieję, pomoże mu to zapomnieć o haniebnej porażce w finale. Jednopunktowej, ale wciąż haniebnej.
Brązowy medal przypadł w tym roku w udziale Cloudowi, który w ostatnim Hero Cup zajął drugie miejsce. To on w półfinale zmierzył się z Tidusem i wbrew przewidywaniom bukmacherów uległ mu po jednostronnym pojedynku. Porażkę w półfinale przyjął z nieobecnym wyrazie twarzy, który anonimowi specjaliści określają jako "typowy u osób, które przedawkowały silne leki przeciwbólowe". Menadżer Clouda mówił o tym, że chłopak jest zmęczony po długich walkach, a także nie wykluczone, że zapadł na jakąś azjatycką chorobę po ostatniej podróży. Po walce Strife został przewieziony do swojej willi, gdzie najwidoczniej dobrze wypoczął, gdyż następnego dnia walczył z Zidane'm zupełnie sprawnie. Był co prawda trochę wyższy, miał ciemniejszą skórę, a blond peruka uniemożliwiała nam przyjrzenie się jego twarzy. Zaraz... jaka peruka?
W imieniu całego serwisu dziękuję za wzięcie udziału w naszej zabawie. Kolejny SquareZone Cup już za rok i tym razem ponownie pora na dziewczyny. Czy ponownie wygra Rydia? A może Aya Brea, jak 3 lata temu? Wiemy tylko tyle, że nie będzie to Tidus. Na szczęście...
Dodaj komentarz
Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.
Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.
Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.
Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.