Recenzja

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

W starożytnej Japonii samuraje, jako grupa społeczna, pojawili się w okresie rodu Fujiwara, czyli na przełomie VII i VIII wieku. Najsławniejszym natomiast był żyjący na przełomie XVI i XVII wieku Miyamoto Musashi. Znany był z tego, że stoczył ponad 60 pojedynków, z których zawsze wychodził zwycięsko. Legenda głosi, że drogę tą wytyczył sobie po śmierci swojego ojca, który zginął w niehonorowym pojedynku. Po wielu latach spotkał mordercę ojca na piaszczystej plaży Ganryujima. Pomimo nadciągającego tajfunu walczyli przez wiele godzin, aż w końcu Musashi okazał się o ułamek sekundy szybszy od przeciwnika.

W 1998 roku Square wypuściło grę o wymownym tytule: Brave Fencer Musashi. Pamiętam, że za wszelką cenę pragnąłem zakupić tą grę, aby wcielić się w rolę legendarnego wojownika, dzierżącego dwa miecze. Jakże ogromne było moje zdziwienie, kiedy to zamiast silnego, rosłego samuraja na ekranie mojego telewizora pojawił się pyskaty kurdupel o niebieskich włosach. Wściekłem się ogromnie, gdyż wydałem sporo pieniędzy na rzekomo rewelacyjną grę. Dałem jednak jej szansę i zacząłem grać...

Historia opowiedziana w tej produkcji jest prosta i przyjemna. Królestwo Allucaneet jest ciemiężone przez Imperium Thirstquencher. Księżniczka decyduje się przywołać z innego świata legendarnego wojownika, który 150 lat temu uratował królestwo przed potworem zwanym Wizard of Darkness. Tym razem jednak, ku zdziwieniu wszystkich (w tym gracza) pojawia się pyskaty przykurcz tytułujący się Musashi. Tak jak każdy szanujący się samuraj, bohater także posiada dwa miecze: Fusion, mniejsza broń zadająca szybkie ciosy i wysysająca różnego rodzaju umiejętności z przeciwnika oraz Lumina, większa i potężniejsza broń korzystająca z mocy uzyskanej z tajemnych zwojów.

Grę można zaliczyć do platformowego RPG podzielonego na 6 rozdziałów, w których to zmierzymy się z siłami Imperium Thirstquencher. Jak w typowych platformówkach jest tutaj mnóstwo skakania oraz zbierania pieniążków i serduszek, a w trakcie gry Musashi rozbudowuje swoje statystyki. Pojawił się tutaj także system dnia i nocy, na który ciągle musimy mieć baczenie, ponieważ niektóre lokacje będą dla nas dostępne o określonej porze dnia i tygodnia. W wyniku ciągłego skakania, nasz bohater może poczuć się zmęczony i głodny, dlatego też co jakiś czas należy zapewnić mu trochę snu i pożywienia. Żywność kupujemy w sklepie, jednakże trzeba uważać, bo niezjedzona może szybko się popsuć.

Square tak bardzo przyzwyczaił nas do pięknych wstawek filmowych, że w tej produkcji bardzo tego brakuje. Jednakże grafika prezentuje się na dość dobrym poziomie. Gra przedstawiona jest z izometrycznego rzutu, radując nas cukierkowo kolorowym otoczeniem. Wykonanie postaci woła jednak o pomstę do nieba. Są one strasznie kanciaste i nieprzyjemne dla oka. Miasto, do którego będziemy ciągle zaglądać przedstawione jest w 3D. Mamy możliwość obracania kamerą, jednakże takie rozwiązanie jest nieco męczące dla naszego oka.

Udźwiękowienie stoi na bardzo wysokim poziomie. Podczas skakania, wspinaczek i potyczek z bossami Imperium, towarzyszy nam prześliczna, miła dla ucha muzyczka. Jest ona bardzo zróżnicowana i doskonale uprzyjemnia chwile spędzone z padem w ręku. Mówione dialogi idealnie pasują do humorystycznego klimatu gry. Za każdym razem po wyłączeniu konsoli w mojej głowie słyszałem słodki głosik księżniczki mówiący "Use the Lumina" lub pyszałkowaty głos naszego bohatera, czy też lalusiowaty głosik skryby Shanky'ego. Warto też wspomnieć, że za muzykę odpowiada Tsuyoshi Sekito, gitarzysta zespołu The Black Mages tworzących świetne rockowe aranżacje utworów z serii Final Fantasy.

Brave Fencer Musashi serwuje nam wielogodzinną zabawę w postaci masy dodatkowych questów. Dodatkowo żywotność gry przedłuża możliwość kolekcjonowania figurek, którymi możemy się później pobawić, co polecam, ponieważ warto posłuchać, co mają nam do powiedzenia. Zazwyczaj są to śmieszne teksty charakterystyczne dla danej postaci.

Trzeba przyznać, że całość prezentuje się bardzo dobrze. Może nie ma wciągającej, epickiej fabuły, jednakże przedstawiony cukierkowy świat ma swój humorystyczny i niepowtarzalny klimat. Grę porównałbym do soczystego schabowego wraz z pysznym puree serwowane na kwadratowym talerzu. Wspaniałe jedzenie, talerz ciekawy tylko dziwnie wygląda, bo kanciasty ;P

Vigo8BFM jest bardzo udaną pozycją, która pomimo wieku, ciągle jest bardzo grywalnym tytułem. To platformowe jRPG z niepowtarzalnie humorystycznym klimatem jest doskonałą odskocznią od poważnych, wielogodzinnych produkcji.

Plusy
  • Platformowe jrpg
  • Cukierkowa grafika
  • Cudowna muzyka
  • Humorystyczne dialogi
Minusy
  • Design postaci
  • Męcząca kamera

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Autor: vigo
  • Artykuł czytany: 3508
  • Głosy oddane: 2
  • Średnia ocen: 9.0

Komentarze (1)

Izqa ~ 13 stycznia 2012, 20:28
Fajna recenzja, najlepsze końcowe porównanie ;)

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.