Recenzja

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

Square znane jest z wielu wspaniałych jRPG?ów, jak chociażby tych z serii Final Fantasy i Dragon Quest. W historii działalności tej firmy wiele było gier, które przeszły do historii jako "legendy jRPG", lecz były także tytuły, które nie zdobyły sławy i rozgłosu, a były wręcz negatywnie oceniane przez krytyków i zwykłych graczy. Jedną z takich właśnie gier jest Drakengard.

Fabuła opowiada przebieg wojny między Union (Sojuszem), a  Imperium, widziany głównie z perspektywy Caina, głównego protagonisty gry. Jest on synem rodziny królewskiej i bratem kapłanki, która ma uratować świat przed zagładą. Nie jest on jednak pięknolicym, blondwłosym rycerzem w błyszczącej zbroi i jeżdżącym na białym rumaku. Jego jedynym celem jest zemsta za zamordowanie jego rodziców i nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Kocha zabijać swych wrogów, a jego rządza krwi jest nie do zaspokojenia. Podczas jednej z bitew odnajduje on więzionego w zamku rannego, czerwonego smoka. By uratować swą siostrę i przeżyć, rycerz zawiera pakt z magicznym stworem i zdobywa potężne moce, które są nieosiągalne dla zwykłych ludzi. W zamian za to, traci on jednak zdolność mowy, jako "cenę paktu". Od tej chwili złączony jest z potworem aż do śmierci, co nie odpowiada żadnej ze stron, gdyż nie ufają sobie oni i są negatywnie nastawieni do siebie nawzajem. Nie mogę rzec, że fabuła gry mnie urzekła, lecz potrafiła utrzymać w napięciu, a nawet odrobinę wzruszyć. Pomimo swego potencjału, zwrotów akcji i ciekawych postaci, nie jest ona zbyt rozwinięta, m.in. dlatego, że Cain nie jest w stanie nic powiedzieć. Głównym mówcą w fabule jest czerwony smok, który rozmawia z protagonistą na zasadzie monologu.

Grafika gry bardzo dobrze oddaje jej klimat, lecz widać w niej pewne niedociągnięcia. Wszystko jest utrzymane w ciemnej tonacji barw, co wpasowuje się w atmosferę tytułu. Tła i tekstury nie straszą "pikselozą", czy jakąś większą nieudolnością grafików, lecz brakuje w oprawie graficznej inwencji twórczej. Po pewnym czasie gracz na pewno poczuje deja vu i pomyśli: "Halo! Czy mnie tutaj już nie było?". To samo tyczy się postaci - każdy z bohaterów gry ma swoje własne ruchy, broń i animacje, ale z wrogami i postaciami pobocznymi (takimi jak żołnierze armii Union) jest już całkiem inaczej. Widać, że autorzy nie przejmowali się tym, jak wyglądają osoby nieważne dla fabuły. Prawda jest taka, że przez całą grę ubijamy jednakowych wrogów, a różnice między nimi można czasem określić tylko dzięki kolorowi ubrania. Przez takie właśnie niedociągnięcia gra staje się monotonna i, w rezultacie, nudna na dłuższą metę. Na całe szczęście przerywniki FMV są o wiele lepsze, niż grafika w grze. Są renderowane w  wysokiej jakości i pokazuje o wiele więcej detali w obliczach herosów, scenach oraz ich tłach, wciąż jednak widać dziesiątki zupełnie identycznych wrogów. Tłumaczy to po części fabuła, jednak wciąż jest to dość irytujące i na dłuższą metę nużące.

Najbardziej odstraszała mnie od gry jej oprawa dźwiękowa, która składa się głównie z wciąż powtarzających się melodii o ciężkim dość brzmieniu, skomponowanych przez duet Nobuyoshi Sano i Takayuki Aihara. Całość muzyki wydana została w Japonii pod postacią dwóch albumów. Niektóre z zawartych na nich utworów różni się nieco od tych z gry, jednakże nie w takim stopniu, by niemożliwym było ich rozpoznanie. To właśnie brak różnorodności w dźwiękach i instrumentach spowodował, że do dzisiaj przechodzą mnie ciarki, gdy tylko przypominam sobie niektóre brzmienia. Prawda jest taka, że fan ciężkiego metalu polubi i może nawet pokusi się o kupienie, bądź ściągnięcie, co poniektórych tytułów, ale reszta ludzkości może się bardzo szybko zniechęcić do Drakengard, słysząc choćby tylko muzykę, grającą w menu między kolejnymi poziomami.

Japonia słynie z gier-nawalanek, w których wcielamy się w niesamowitego bohatera-nadczłowieka, który niszczy wrogie wojska i innych nadludzi. Drakengard odstaje od tego typu gier tylko tym, że posiada nienajgorszą fabułę, świetne przerywnik FMV i rozbudowane dialogi, jak na jRPG przystało. Cała reszta gry nie różni się niczym, od podanego wyżej schematu. Herosi są nadludźmi potrafiącymi wysoko skakać, używać magii, ich ciosy są zawsze mordercze i są o wiele wytrzymalsi od reszty postaci w grze. Mamy też do wyboru kilka rodzajów oręża, jak np. miecze, kilofy i młoty, które pomagają Cain?owi siać zniszczenie na polu bitwy. Niestety herosi, których zdobywamy wraz z rozwojem fabuły, mają możliwość użycia tylko jednej broni i można grać taką postacią czas bliski jednej minucie. Gdy po raz pierwszy włączyłem Drakengard właśnie ten aspekt gry bardzo mnie zaskoczył. Wychowany na klasycznych jRPG, jak np. Final Fantasy, byłem całkowicie nieprzygotowany na starcia z tysiącami wrogów na raz, bez możliwości używania przedmiotów leczących i Save Pointów po drodze. Na szczęście, a może i nieszczęście, mechanika walki jest prosta i mało zróżnicowana, ponieważ polega głównie na klikaniu jednego przycisku w odpowiednim czasie, celem wykonania Combo. Ilość możliwych ataków w jednym Combo zależna jest od poziomu postaci. Prócz tego Cain ma także możliwość ujeżdżania smoka, co pozwala na dziesiątkowanie wrogów w kilku ruchach. Każda postać ma także swój atak specjalny, który potrafi wyrządzić ogromne szkody wrogom, jeśli gracz użyje go w dobrym momencie. Oczywiście, gdyby wszyscy wrogowie byli podatni na wszystkie ataki, gra byłaby za łatwa nawet dla małego dziecka, dlatego też twórcy wprowadzili wiele różnych jednostek, odpornych na dane rodzaje ataku, bądź żywioły i podatny na inne. Przykładowo, jeśli użyje się specjalnego ataku na magu, nie dość, że straci niewiele życia, to jeszcze odwdzięczy się posyłając za bohaterem samonaprowadzającą kulę energii. Do tego dochodzą jeszcze Bossowie, którzy nie są zbyt potężni, lecz są w grupach żołnierzy, których pokonanie zabiera bohaterowi sporo życia, a graczowi czasu.

Drakengard jest grą, której nie poleciłbym nikomu, kto nie jest zagorzałym fanem mordowania niezliczonych oddziałów wrogich jednostek. Nie jest to jednak gra zła. Potrafi utrzymać w napięciu i ma specyficzny, dość mroczny klimat oraz każdy kto słucha ciężkiego metalu będzie w siódmym niebie, słuchając tych przepięknych utworów muzycznych.

Agred 7+ Drakengard jest grą dla tych ludzi, którzy szukają nieco głębszego fabularnie slashera z nutką RPG oraz metalów, którzy uwielbiają zdrapującą tynk ze ścian muzykę. Nie ma tu wielu zwrotów akcji, poświęceń i tym podobnych rzeczy, lecz jest to gra, z którą warto się zapoznać.

Plusy
  • Ładne wstawki FMV.
  • Całkiem niezła fabuła.
  • Dla fanów: świetna siekanka.
Minusy
  • Graficznie nie powala.
  • Muzyka.
  • Nieco monotonna.
  • Niczym się nie wyróżnia.

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Autor: Agred
  • Artykuł czytany: 3986
  • Głosy oddane: 2
  • Średnia ocen: 7.5

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.