Informacja
Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.
Gdy Dirge of Cerberus wyszedł w Japonii, okazał się średnią grą poniżej oczekiwań, z topornym sterowaniem i średniawą fabułą, przez co recenzenci nieraz dawali jej noty poniżej 50%. Choć zwykle lokalizuje się gry w podobnym stanie jak pierwowzór, programiści zdecydowali nieco osłodzić swoją porażkę, oddając anglojęzycznym graczom nieco ulepszoną wersję. Ale czy to wystarczy?
Akcja dzieje się 3 lata po pierwszej grze (FF7) i rok po filmie (Advent Children). Świat powoli zaczyna stawać na nogi po uderzeniu meteoru, dzięki World Regenesis Organization (WRO) prowadzonej przez Reeve?a. Głównym bohaterem jest Vincent Valentine, który odpoczywa sobie w świętującym Kalm, gdy nagle miasto atakuje tajemnicza grupa uzbrojonych żołnierzy, losowo zabijając i porywając świętującą ludność. Oczywiście, Vincent jest wrzucony w sam środek piekła i to od niego będzie zależeć los świata. Jak można się spodziewać, cała gra obraca się wokół naszego bohatera, toczącego zacięty bój ze złowrogą grupą Deepground. Ogólnie fabuła trzyma poziom, choć do pierwowzoru raczej jej daleko. Próbuje jednak trochę dorzucić do całej historii, pokazując w niektórych wstawkach przeszłość Vincenta, a dokładniej jego związek z Lucretią, ale nowe fakty można uznać za nieco naciągane. Jeśli się spodziewasz ujrzeć resztę drużyny z pierwszej gry, to możesz się mocno rozczarować. Chociaż Reeve, Yuffie i w mniejszym stopniu Cid trochę Vincowi pomagają, to obecność starej paczki można uznać za niewiele wnoszące cameo.
W gameplayu zastosowano sporo zmian w stosunku do japońskiej wersji. Po pierwsze dorzucono podwójny skok i możliwość strzelania w powietrzu, co znacząco pomaga. Dodatkowo Vinc potrafi walić z piąchy, ale jego głównym arsenałem są pistolety. Ogólnie sterowanie jest dość intuicyjne, jednak przy dłuższej grze wychodzą kilka zgrzytów, jak wolno obracająca się kamera, czy toporny sposób używania przedmiotów. Broni mamy 3 podstawowe rodzaje: standardowy pistolet, karabin maszynowy oraz strzelba na długi dystans. Ilość może nie imponująca, ale każdą spluwę można wzmocnić na 3 różne sposoby, w zależności od upodobania. Dochodzi jeszcze kilka części, dzięki którym możemy kustomizować naszą broń. Od długości luf, założeniu lunety, czy podpięciu materii do rzucania czarów (tych także jest tylko 3 rodzaje). Możliwości jest dość sporo, więc każdy powinien znaleźć swój ideał. Są też różnorakie potiony i ethery, a wśród nich Limit Breaker. Niestety, jedynym dostępnym limitem jest Galant Beast, którego żadko będziemy używać. Jest jeszcze jeden limit, który jedynie aktywuje się w ostatnim rozdziale, ale o nim nie będę spoilerować. Sam przebieg rozgrywki, to typowe dojdź z punktu A do punktu B, zabijając po drodze wszystko co złe. Może mało kreatywne, ale w czasie każdego rozdziałów wyskakują dodatkowe misje (np. uratuj cywili, zabij wyznaczonych przeciwników, lub zbierz ileś tam przedmiotów), które możemy wypełnić, lub całkowicie olać. Zaliczanie ich najlepiej jak się da wpływa na lepszy wynik przy rozliczeniu na końcu rozdziału, za co dostajemy kasę i EXP. To drugie możemy użyć, do podniesienia statystyk, lub zamianę na pieniądze do ulepszenia broni. Choć jest co do roboty, niestety story mode jest dość krótki. Pomijając przerywniki filmowe (o których za chwile) grę można skończyć w przeciągu 6-10 godzin. Na szczęście po dojściu do zakończenia zostaje odblokowany zestaw dodatkowych misji (w zastępstwie sieciowego muliplayera Japończyków), które są bardzo ciekawie przemyślane i zaliczenie ich wszystkich zabierze sporo czasu. Można jeszcze dorzucić, że w obydwu trybach mamy jeszcze do znalezienia poukrywane kapsuły, których zniszczenie odblokowuje różne bonusy jak przerywniki filmowe, oficjalne arty itp.
Graficznie, jeśli znasz twórczość Testuya Nomura (np. Kingdom Hearts), to jesteś w domu. Każda lokacja jest bardzo ładnie zaprojektowane i podbudowują klimat. Przyczepię się jednak, do niewielkiego naciągania niektórych miejscówek. Choć np. Kalm zrozumiem, to przemodelowanie Shinra Manor i rozrost podziemnego laboratorium już niespecjalnie trawię. Przerywniki to niewielka waga. Z jednej strony są wspaniale wyreżyserowane, dominuje dokładna mimika twarzy, a angielski voice acting nie ma większych skaz (obecni są aktorzy, którzy dubingowali Advent Children). Jednak z drugiej strony, synchronizacja ruchu ust mogła być trochę lepsza, co szczególnie widać przy zoomie na twarz (a jeszcze bardziej na usta) i, mimo iż miło jest oglądać wstawki, to jest ich trochę zbyt dużo i trwają trochę za długa jak na tak szybką strzelankę. Muzycznie jest tak sobie. Może nie ma utworów z oryginału, ale te nowe dobrze podbudowują atmosferę, chociaż nie spodziewaj się, że będziesz później którąś mruczył pod nosem. Pochwalić muszę dwa utwory skomponowane przez gwiazdę jRocka, Gacka, które wygrywane są pod koniec gry.
Ogólnie DoC nie jest taką tragedią, jak w przypadku japońskiej wersji, chociaż do perfekcji jej bardzo daleko. Spisuje się dobrze jako TPS, który można trochę dłużej pomęczyć, także dzięki dorzuconym misją dodatkowym, jednak fani FF7 mogą czuj lekki niedosyt. Krótkim słowem podsumowania, grywalna gra.
Trudno polecić ją zarówno fanom strzelanek i FF7. W obydwu przypadkach gra może okazać się niewielkim rozczarowaniem. Mimo to można przez chwilę pograć, czy zaliczyć dodatkowe misje. Ogólnie średnia gra.
- Przerabianie broni
- Wstawki filmowe
- Extra missions
- Grafika
- Krótka główna linia fabularna
- Przeciętna fabuła
- Sterowanie
- Skromny udział ?starej bandy?
- Słabe AI przeciwników
Komentarze (14)
Ajaxis
Cloud of Darkness
4FFC1U
Dodaj komentarz
Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.
Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.
Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.
Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.