Recenzja dema

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

Final Fantasy to seria znana prawdopodobnie wszystkim miłośnikom konsol i gier wideo. Przez wiele lat Squaresoft, teraz Square-Enix przyzwyczaiło graczy do wysokiego poziomu swoich tytułów. Nie inaczej jest, w tym przypadku, gdy dwunasta część sagi jest swoistym trzecim wydawnictwem i najprawdopodobniej ostatnim dla PlayStation 2. Biorąc pod uwagę wcześniejsze FFX, FFX-2 oraz FFXI firma na pewno chciałaby "wypluć" na rynek grę ponadprzeciętną. Oczywiście wiąże się to z ogromem pracy, czasu, ale również i pomysłów. Nie tylko programiści pragnęli uczynić ze swojego nowego dziecka dzieło sztuki. Nadzieje pokładane przez graczy były równie wielkie. Pragnienia innowacji, powiewu świeżości, zmian starych, niekoniecznie dobrych rozwiązań. Aby sprostać wymaganiom odbiorców, SE oddelegowało do niego projektu najlepszych fachowców ze swojego sztabu. Jako pierwsza część, dwunastka powstawała bez wsparcia i kontroli ojca serii, ponieważ wielki Hironobu Sakaguchi nie pracuje już dla "kwadratowych", a bawi się ze swoimi zabawkami w innej piaskownicy (MistWalker). Z tej albo innej racji ostatnie słowo podczas tworzenia gry należało do Yasumi Matsuno, który także po pewnym czasie zadowolił się tylko koordynacją scenariusza. Długi czas oczekiwania na ten tytuł, a także nierzadkie w branży opóźnienia sprawiły, że Final Fantasy XII stało się najbardziej wyczekiwanym kąskiem na rynku, a wyniki sprzedaży w Kraju Kwitnącej Wiśni wróżą niekłamany sukces. Wersja zrozumiała dla większości świata szykowana jest dopiero na koniec 2006 roku, więc póki co, możemy jedynie czekać. Nie polecam również grania po japońsku z co najmniej dwóch powodów: brak zrozumienia czegokolwiek, irytacja w momencie gdy zatniemy się i damy rady iść dalej.

Aby poczuć choć w małym stopniu smak Ivalice, możemy zagrać w  demo dołączone do wydawnictw Dragon Quest VIII. Na płycie oprócz intra znajdziemy dwie misje, kończące się walkami z bossami. Mamy do wyboru ruiny Miriam oraz wybrzeże Phon. Różnice to postacie, którymi możemy kierować, a także system walk. Do wyboru są Vaan, Basch, Penelo oraz Ashe, Fran i Balthier oraz Wait Mode znany z poprzednich części lub Active Mode, będący nowością serii.

The Phon Coast

Lądujemy na pięknej plaży ze złotym piaskiem i błękitną wodą. Niestety nie mamy czasu na opalanie, gdyż niedaleko czeka już na nas Rockeater. Do zwiedzania nie mamy zbyt wiele przestrzeni, gdyż praktycznie z każdej strony odgradzają nas kropkowe bariery programistów. Ponieważ w tej części Final Fantasy nie uświadczymy losowo generowanych walk to przeciwnicy biegają po planszy równie frywolnie jak nasze postacie. Jeśli naruszymy terytorium naszego wroga to informacją o jego niecnych zamiarach będzie czerwona linia łącząca go nagle z naszym bohaterem. Wiąże się to oczywiście ze określoną stratą Hit Points, a w konsekwencji z otwartą walką w czasie prawie-rzeczywistym, gdyż każdorazowe wejście do menu to zatrzymanie wszystkich akcji. Możemy dokonać wyboru lidera naszej trójki, wyznaczyć zadania w danej turze albo też patrzeć bezczynnie jak nasze postacie doznają obrażeń. Jeśli trudno jest nam w gąszczu komend dla naszych chłopków mamy opcję Gambit dla każdej postaci. System pozwala niekontrolowanym postaciom na określone akcje, zaczynając od leczenia siebie, rannych lub lidera drużyny, poprzez ataki przeciwników albo inne określone działania. Dostęp do tych opcji jest w demie zablokowany. Tak samo jak dostęp do menu postaci, wyposażenia i rozwoju, czyli tego co tygryski lubią najbardziej. Jeśli pozwoli systemowi AI na kontrolę pozostałych członków możemy skupić się na poczynaniach wybranej jednostki. Podczas przemierzania piasków plaży spotkamy kilka rodzajów przeciwników. Łatwo rozpoznamy Sleipniry (opancerzone konie (jednorożce)) oraz Mandragory (przerośnięte rzodkiewki). Obaj przeciwnicy nie znoszą się więc mogą walczyć także miedzy sobą. W pobliżu wody napotkamy piranie, ale i one nie stanowią dużego problemu w pokonaniu. Trudnym przeciwnikiem jest Wind Wyrd, który po śmierci daje 2000 EXP. Wielokrotnie po zakończeniu walki na miejscu przeciwnika pojawia się srebrna kulka. Są to  różne przedmioty, które możemy zebrać zasilając nasze bezdenne plecaki. W różnych miejscach plaży są stare beczki, również z przedmiotami. Na wyróżnienie zasługują jeszcze goście z toporami lub inną bronią siekieropodobną oraz Seeq (świnioludzie), chyba najbrzydsza rasa w całym Ivalice. I jedni i drudzy są bardzo wytrzymali. Ostatecznym sprawdzianem naszych umiejętności bojowych będzie walka z Rockeaterem (taki T-Rex). Korzystnym rozwiązaniem jest przywołanie Espera przez Vaana. W  takiej sytuacji Hashmal staje przy jego boku na określony czas i we dwóch tną przerośniego gada. Pomocnym dodatkiem jest pasek na górze ekranu, będący informacją o kondycji naszego oponenta. Pokonanie zwierza jest jest także końcem misji i wersji demonstracyjnej.

The Stilshrine of Mirian

Tym razem drużyna pojawia się w ruinach (podziemiach) Miriam, gdzie także mamy do wykonania określone zadania. Ashe, Fran i Balthier muszą zdobyć Dragon Key przetrzymywany przez wielkiego żółwia, znanego z poprzednich części Final Fantasy. Po drodze spotkamy sławne już Bomby. Ostateczną akcją umierającej bomby jest samo detonacja, zadająca spore obrażenia. W górnym lewym rogu ekranu możemy przeczytać istotne informacje o przeciwnikach, między innymi słabość na określony żywioł. Ustawiony Active Mode Nie pozwala na jakiekolwiek zatrzymanie akcji, więc jak już zaczniemy walczyć nie możemy przerwać. Pomocne wówczas stają się kolorowe linie symbolizujące wykonywane akcje. Niebieskie mówią o ataku danej postaci, czerwone o ataku przeciwnika, a zielone o akcji leczącej. Tutaj także przydaje się opcja Gambit. Jeśli sami wydajemy polecenia naszym postaciom to należy pamiętać o ich predyspozycjach. Jedni lepiej atakują, a drudzy leczą, ale to wie chyba każdy miłośnik jRPG. Vaan i Ashe mają dostęp do magii leczącej, ofensywnej i wspomagającej. Typowe czary White Magic to Cure, Cura lub Life. Black Magic to czary żywiołów (Fire, Blizzard, Thunder) oraz silniejsze odpowiedniki (Fira, Blizzara, Thundara). Green Magic to nic nowego, bo czary Shell czy Protect wyciągnięte z grupy magii leczącej. Pozostaje na  jeszcze Time Magic, gdzie mamy do dyspozycji Slow, Stop i inne. Oczywiście to  nie wszystkie czary, a część tych które dostępne są w demie. Basch i Bathier specjalizują się w Black oraz Time Magic, a Penelo i Fran w White i Time. Można tu zaobserwować pewne prawidłowości, ale dopóki nie wyjdzie pełna wersja trudno coś więcej powiedzieć. Ashe także potrafi przewołąc Espera, króry zastąpi pozostałe postacie u jej boku. W sumie to każda z postaci ma taką możliwość, ale jedynie Ashe w tym wycinku gry. Aby ukończyć misję należy udać się na najniższy poziom zwiedzanego miejsca, po drodze zabierając Dragon Key od wspomnianego żółwia. Po drodze możemy spotkać jeszcze znane już koniki, gości z toporami oraz Gazera, jakiegoś ducha, co znika i się pojawia jak to duch. Z kluczem w dłoniach kroczymy do starożytnej bramy na najniższym poziomie i stajemy przez przed naszym ostatecznym przeciwnikiem. Pokonanie tego bossa (Ring Wyrm) także nie powinno nastręczać wiele kłopotu.

W całym demie możemy jeszcze zobaczyć solidne intro z muzyką Hitoshi Sakimoto. Faktem jest te, że tworzy ją razem z Nobuo Uematsu, ale to nie jest istotne, bo motywy charakterystyczne dla Final Fantasy Tactics oraz Vagrant Story łatwo można wyłapać. Po jednej z misji mamy jeszcze kilka scenek liczonych w czasie rzeczywistym, co daje niewielkie pojęcie na temat gry. Trudno oceniać finalny produkt na przykładzie tak krótkiego dema, szczególnie, że nie widziałem nawet menu postaci czy całego systemu, nie wspominając o fabule. Jednak nie  będą dużo ryzykował przewidując pewny sukces Final Fantasy XII. Za rekomendację niech służy ocena 40/40 w japońskim Famistu.

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Autor: Ashley Riot
  • Artykuł czytany: 7092
  • Głosy oddane: 15
  • Średnia ocen: 9.7

Komentarze (1)

Kazumaru ~ 22 lipca 2006, 18:43
W demo gralem juz dosyc dawno temu i jestem podjarany grą... Na pewno będę chciał ją przejść, a jak będę grał w nocy to raczej nie będę zasypiał podczas walki co nie raz, nie 2 i nie 27 razy mi się zdażało. System jak narazie dla mnie jest świetny, kurcze mogli zrobić z tego nową gre a nie Final Fantasy ale mniejsza o to. Jak to mniej więcej działa napisane już było w recenzji, powiem tylko że w praniu prezentuje się to zajebiście, na 2 malutkich planaszach jakie były dostępne w demie jest pełno przeciwników do zabicia i walczy się bardzo elegancko, jakbym w innych Finalach mial tyle walk stoczyć co tutaj to bym umarł podczas tego przejścia w osobny ekran walki, tutaj wyciągamy miecz i walczymy, można się czaić i z daleka już walić przeciwnika. To bedzie niesamowita gra i jak tylko wyjdzie w stanach od razu musze w nia zagrac.

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.