Recenzja

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

Gdy usłyszałem, że Square-Enix ma zamiar wydać tytuł nie związany z żadną komercyjną serią, naprawde poprawił mi się humor. Od dłuższego czasu ciągle słyszymy o kolejnych częściach Final Fantasy, remake'ach różnych wcześniejszych gier na nowe konsole i ogólnie o odsmażaniu starych i lubianych przez graczy pomysłów. W tym czasie jednak, tworzące pod opiekuńczymy skrzydłami Square-Enixu studio, o nazwie tri-Ace pracowało pilnie, żeby błysnąć nowym dziełem na konsoli PlayStation 2. Błysnęli istotnie, bo to nie jakiś tam enigmatyczny zbiór programistów, ale prawdziwa złotonośna kura, na której firma Enix zdążyła zarobić całkiem sporo pieniędzy przed fuzją z kwadratowymi. Kto z nas nie słyszał o słynnej trylogii Star Ocean, czy o Valkyrie Profile. Wszystkie te gry to właśnie dzieła tri-Ace, które spokojnie można stawiać na równi z bardziej znanymi tytułami, a nawet cenić bardziej. Znając twórców, oczekiwałem od tej gry dosyć wiele. Nie zawiodłem się.


Kiedy konsola po dłuższe chwili postanowiła w końcu zainteresować się płytką wsadzoną do czytnika, pojawiło się znajome logo Square-Enix i zaraz po nim tri-Ace. Czekam kolejną chwilkę, a tu wyskakuje mi coś, co z braku innej nazwy trzeba nazwać filmikiem wejściowym, ale składało się to głównie z przepływającego po ekranie napisu (coś w stylu tego, co napisałem we wstępie). Czekam dalej, pojawia się ekran główny gry, na którym mamy standardowo New Game i Continue, ale sensownego intra ani widu, ani słychu. Czekam więc dalej, a cierpliwość moja została w końcu wynagrodzona kilkunastosekundową wstawką anime, skądinąd bardzo ładną, ale nie zachwycającą. W grze, pomimo tego że zajmuje prawie całą płytkę DVD, nie ma żadnych innych wstawek filmowych. Sama grafika gry jednak naprawde robi wrażenie. Chara-design anime może być troche kłopotliwy dla osób uczulonych na duże oczy, ale mi bardzo przypadł do gustu, tak samo jak wykonanie plansz. Grafika gry rekompensuje nam brak wstawek FMV, a cut-scenki, których w grze jest naprawde mnóstwo, są na tyle ładne, że graczowi nie zabraknie filmików.


W grze wcielamy się w chłopca imieniem Jack Russell, będącego synem legendarnego rycerza Cairn'a, który ongiś pokonał wodnego smoka. Młody Jack zwleka się leniwie i po krótkim ochrzanie od starszej siostry, udaje się na zewnątrz by poćwiczyć przed dzisiejszym dniem. Miał się on wkrótce stać członkiem rycerzy Radiata (kraina, w której zaczynamy), oczywiście jeżeli przejdzie pierwszą selekcje, którą jest turniej szermierczy, którego zwycięzca będzie mógł przyłączyć się do rycerskiego grona. Pełen wiary w siebie Jack rusza szybko do zamku, gdzie w pierwszej rundzie zmierzyć ma się z niejakim Ridley Silverlake. Niejakim?! Po chwili ze zdziwieniem uświadomił sobie, że Ridley to nie facet, a śliczna blondynka , uczesana w dwa kucyki, z dużymi zielonymi oczkami i toporem niedużo mniejszym od niej samej. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy poniósł w walce z nią sromotną klęskę i odpadł z turnieju już w pierwszej rundzie, pogrzebując swoje nadzieje na karierę rycerza.


Gra od samego początku tryska humorem i pozytywnym klimatem. Nim bardziej zagłębiamy się w grę, tym bardziej zaczynamy lubić odważnego, pewnego siebie, a przede wszystkim solidnie nierozsądnego Jack'a, oraz inne przewijające się przez fabułe postacie. Momentami naprawde można parsknąć śmiechem w czasie dialogów i różnych zabawnych sytuacji. Sam zestaw charakterów jest naprawde świetnie dobrany. Nie ma tutaj osób z osobowością, którą widzieliśmy gdzieś wcześniej (chociaż Ganz mi momentami Steinera z FF9 przypomina heh). Kreacje bohaterów są naprawde świetne, a seiyu podkładający głos pod ich dialogi naprawde pokazali klase. Mamy więc roztrzepanego Jack'a, cichą i poważną Ridley, honorowego i patetycznego Ganza, a także przygłupiego Clive'a (kojarzy mi się z Goofy'm z KH), zadufanego w sobie Geniusa, leniwego Leonarda, czy, wyglądającego jak klaun, głównego ciemnego typa w grze, Lorda Jasne. Fabuła wciąga, a panujący w większości gry klimat poprawia wspaniale działa na poprawienie humoru.


Muzyka w grze jest conajmniej specyficzna. Główną rolę stanowią zazwyczaj intstrumenty dęte, a sam nastrój jest prawie ciągle pogodny. Nie uświadczymy tutaj mroczny, czy ciężkich brzmień, motywującego do działania tła dźwiękowego w walce, czy podczas przemierzania podziemi. Czasami muzyka próbuje być troche mroczniejsza, ale bez specjalnie zadowalających rezultatów. Może to odrobine razić, kiedy podkład nie jest do końca odpowiedni do akcji, w której ją słyszymy. Studio tri-Ace jednak nigdy nie zasłynęło ze specjalnie genialnych kompozycji i ich muzykę można określić najwyżej jako przeciętną.


Wiele ciekawostek znaleźć możemy analizując system gry. Pierwszą, drastyczną (tak.. to dobre słowo w tym wypadku) innowacją jest to, co robi nasz główny bohater gdy naciśniemy klawisz X na padzie. W normalnych jRPG służył on zazwyczaj do zatwierdzania akcji, atakowania itp. . Gdy jednak biegamy sobie po lokacji i naciśniemy krzyżyk, spokojny i grzeczny Jack załaduje kopniaka w to przed czym stoi. Tak.. tutaj nie otwiera się skrzynek rękoma, ale z kopniaka. W ten sam sposób traktuje się szafki, beczki, podejrzane kamienie, posążki i inne elementy otoczenia, będące potencjalnym siedliskiem ukrytych przedmiotów. Najzabawniejsze jest jednak to, że kopniaka możemy wymierzyć w spotkanych ludzi. Za pierwszym razem jękną, powiedzą nam coś niemiłego lub w inny sposób wyrażą swoją dezaprobate. Jeżeli jednak będziemy nalegać i kopniemy delikwenta drugi raz, to zazwyczaj zdenerwowany zaatakuje nas i czeka nas walka z nim 1 na 1. Walka przebiega tak samo jak każda inna w tej grze, a nasz przeciwnik walczy sam lub ze wsparciem strażników (czasami walczymy tylko ze strażnikami). Jak przegramy walke, to zostajemy z 1 punktem HP, a jak wygramy to dostajemy kase i EXPa, proporcjonalnego do potęgi wroga. Fakt, że możemy walczyć z prawie każdą napotkaną postacią wiąże się z kolejną, bardzo, ale to bardzo ciekawą cechą Radiata Stories. Przez większą część gry będziemy żyć w ogromnej metropolii w centrum krainy Radiata, w której to żyje sobie duża ilość ludzi. No i właśnie.... każdy, za wyjątkiem pilnujacych zamku i wyjść z miasta strażników, ma własne imię, inny wygląd i inny charakter. Każdy ze sprzedawców, po nauczycieli, kapłanów, członków gildii, zwykłych pijaków, meneli bandytów i innych członków miejskiej społeczności, jakich możemy uświadczyć w Radiata, wygląda zupełnie inaczej. Każdy bohater ma własne mieszkanie w mieście, ma własne zajęcia i prace. Po naciśnięciu klawisza L1 pojawia się zegar, mierzący czas w krainie Radiata. Jeżeli będzie późno to oczywiście słońce zajdzie, na zewnątrz zrobi się ciemno, a także zmieni się muzyka. Nasi bohaterowi w tym czasie zajęci będą własnymi sprawami, krążąc po mieście znanymi tylko sobie ścieżkami, spędzając swój czas w różnych miejscach. Wszystkie postacie przechodzą między planszami tak samo, jak sam główny bohater i możemy ich śledzić i patrzeć gdzie idą i co robią. Na mnie zrobiło to wielkie wrażenie, kiedy Thanos, jedna z postaci nagle wstał z miejsca w którym siedział, poszedł do toalety, stanął przy pisuaże, odsikał się i wrócił po chwili na krzesło. Niby mała rzecz, a naprawde dodaje grze dużo realizmu, bo tutaj człowiek ma wrażenie, że nie wszystko kręci się wokół głównego bohatera, a bohaterowie niezależni nie służą tylko do tego, żeby umilić nam podróż. No i nie ma już najeżdżania cudzych domostw w poszukiwaniu ukrytych skarbów, bo do żadnego z domów bohaterów niezależnych się dostać nie możemy.


Kolejną bardzo ciekawą sprawą jest kwestia walki i naszego składu. Na początku gry nie mamy specjalnie dużego wyboru, ale później nasz główny bohater zdobywać będzie mógł przyjaciół, których później zabierać będzie mógł na misje. Każdy przyjaciel (na raz można mieć trzech, więc walczymy drużyną czteroosobową) ma własne ataki i sprzęt, którego zmienić nie możemy. Nie mozna też żadnym sterować - nasi towarzysze walczą sami. Jednak (jeżeli mamy status Leader) możemy wydawać naszym podkomendnym rozkazy za pomocą wygodnej funkcji ustawionej na klawiszu L1, każąc im zaatakować, chronić lub leczyć wybrany przez nas cel. W późniejszym stadium gry dostępne są także tzw. Link'i, służące do ustawianiu naszych ludzi w odpowiedniej formacji. Co do samych przyjaciół, to zdobywamy ich w najróżniejszy sposób, później korzystając z ich usług za pomocą odpowiedniego miejsca do zmieniania składu. Pamiętacie serie Suikoden? W tym sztandarowym dziele Konami mogliśmy rekrutować i wykorzystywać w walce ponad 108 różnych bohaterów. Liczba robi wrażenie, kiedy uświadomimy sobie, że w Final Fantasy 8 grać można było tylko 6 postaciami, a nawet w Chrono Cross mieliśmy ich niespełna 50. Radiata Stories bije wszystkie ustalane dotąd granice, dając nam do dyspozycji 176 postaci, które można ustawić przy boku Jack'a (wśród nich jest ktoś ze wcześniejszej gry tego studia, ale nie zdradzę kto). Nie można odmówić ludziom z tri-Ace pracowitości. Wracając jednak do samego trybu walki, widzimy tutaj coś podobnego, do tego z serii Star Ocean. Mamy podział na tryb chodzony i tryb walki tak jak w klasycznych RPG, ale sam tryb walki jest jak najbardziej mobilny. Biegamy po mapie, za pomocą kółka robiąc ataki (kombosy opracowujemy sami w Menu głównym), broniąc się i unikając za pomocą X i używajac specjalnego ataku (nazwanego Volty) za pomocą kwadratu. Do tego mamy potężne super ataki zwane Volty Blast, możliwe do użyć dopiero, kiedy naładuje nam się specjalny pasek energii i, jak nie trudno się domyślić, robiące solidne obrażenia naszym przeciwnikom. Walki są proste, dynamiczne i dające duże pole do strategii, gdy połączymy to z funkcją rozkazów i Link'ów.


Jak widać, o najnowszej grze tri-Ace można pisać i pisać, bo dzieło jest naprawde obszerne i pełne sekretów. Z takich właśnie tytułów zresztą to studio zasłynęło. Miło jest zobaczyć, że ktoś jednak potrafi robić jRPG'i, jakie znamy z naszej młodości i jakie pokochaliśmy (mówię tu o ludziach w moim wieku heh). Radiata Stories to naprawde kawał bardzo dobrej gry, z ciekawą fabułą, humorem i wieloma innowacjami. Całe szczęście, że wydawcą jest Square-Enix, bo w przeciwnym wypadku studio tri-Ace byłoby dla kwadratowych poważnym konkurentem. Polecam ten tytuł z całego serca.



Tantalus Bardzo dobry jRPG, potrafiący zaskoczyć nawet doświadczonego gracza. Niespecjalnie dobra muzyka oraz fakt, że gra jest bardzo krótka zaniża jednak ocenę. 7

Plusy Minusy
+ Humor - Muzyka
+ Kreacje bohaterów - Gra jest naprawde krótka
+ Oprawa graficzna - Spanie nie odnawia HP X_X
+ 176 postaci grywalnych
+ Różnorodność bohaterów
+ Dobra fabuła

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Autor: Tantalus
  • Artykuł czytany: 6108
  • Głosy oddane: 5
  • Średnia ocen: 7.4

Komentarze (8)

Kazumaru ~ 09 grudnia 2005, 16:25
Długa racenzja... ale nawet zachęciłeś mnie do zagrania, pewnie za jakiś czas się za gre zabiore. Okładka gry jest bardzo ładna i musiałem o niej wspomnieć. Uczepie się tylko tego ze zrecenzowałeś grę której jeszcze nie przeszedłeś, a przede wszystkim dałeś jej końcową ocene... raczej się tak nierobi.
Siergiej ~ 27 kwietnia 2006, 22:52
postaci jest 177
Tantalus ~ 01 czerwca 2006, 23:41
Odliczyłem Jacka od tej liczby...
Tantalus ~ 02 sierpnia 2006, 15:27
Recenzje znacznie poprawiłem... teraz już przeszedłem tą grę heh...
Chocobo ~ 28 listopadaa 2006, 22:40
No nie... Tutaj to ja muszę się trochę poczepiać. "Studio tri-Ace jednak nigdy nie zasłynęło ze specjalnie genialnych kompozycji i ich muzykę można określić najwyżej jako przeciętną." Pierwszy raz spotykam się z taką opinią. Doprawdy nie wiem na jakiej podstawie autor uważa, że muzyka w produktach tri-ace jest średnia. Osobiście stawiam pana Motoi Sakuraba (od początku silnie związany z tri-ace) na równi z Yasunori Mitsuda i Koh Ohtani, a jego soundtracki do serii Star Ocean są po prostu miażdzące. Tak dla poparcia mojego zdania, poszukałem z ciekawości w sieci recenzji jego twórczości i w każdej z nich nie było ani słowa krytyki, lecz same superlatywy. Może Tantalus ma kiepski gust, a może po prostu nie zna się na dobrej muzyce ;).
Tantalus ~ 29 listopadaa 2006, 09:42
Muzyka w Star Ocean mi nie podeszła zupełnie... no ale to faktycznie kwestia gustu. Recenzja w końcu jest subiektywna hehe
Tantalus ~ 29 listopadaa 2006, 10:26
No ale przyznaję, troche się zapędziłem, bo ścieżka z Valkyrie Profile to kawał dobrej roboty. VP:Silmeria podobno też ma świetny soundtrack, ale akurat w serii Star Ocean tego geniuszu nie poczułem, ani w SOII ani w TTEOT. Nie mniej jednak, Sakuraba zrobił w Radiata Stories raptem 3 utwory, a jego mniej utalentowany kolega zrobił conajmniej słaby soundtrack (no, może poza PAYA-PAYA song hahaha)
Gość ~ 03 lutego 2010, 13:26
ciachałem mieczem i było błogo

blitz

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.