Informacja
Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.
Wielka społeczność SquareZone, w tym redakcja i użytkownicy forum od dawna próbowali spotkać się gdzieś więcej niż tylko w wirtualnym. Mimo tego, że niektórzy z nas znali się już wcześniej lub mieszkali w tym samym mieście to spotkanie wszystkich członków SquareZone w określonym czasie i miejscu nigdy nie doszło do skutku. Podczas kolejnej bezowocnej próby zorganizowania zlotu dla wszystkich, postanowiliśmy spotkać się w mniejszym gronie. Tak właśnie zaczyna się historia Mini Zlotu SquareZone.
Miejscem spotkania graczy, gości specjalnych i osób towarzyszących okazała się działka naszego redaktora naczelnego. Ciężko było tam dojechać, ale jakoś trafiliśmy do umówionego miejsca. Ogólnie zlot rozpoczął się dość niemrawo, gdyż większość z nas albo nie znała się nawzajem albo widziała wieki temu. Skoro już zaczęliśmy się zapoznawać to ekipa z mojego samochodu przywitała się z Gohą i Sławkiem z drugiego auta. Moimi pasażerami byli Gienia z Eweliną, jego brat Zorro oraz FastRed. Na początku wszyscy stali drętwo i ze spuszczonymi głowami, ale wcale im się nie dziwię skoro wylądowali na zielonym podwórku gdzieś na bezkresnym odludziu. Aby zmienić ten stan rzeczy prędko zabrałem się za przygotowanie stanowiska do grania. Migiem wyciągnąłem telewizor, konsole i inne niezbędne akcesoria. Ale cóż to! Nie wzięliśmy pilota. Faktem było, że działka za miastem jest niedaleko, ale średnio uśmiechało mi się jechać ponownie do bazy wypadowej. Na szczęście nasz telewizor posiadał wymagane gniazdka i można go było uruchomić bez pilota. Co z tego skoro nie mogliśmy ustawić jasności i kontrastu. Ale wystarczy narzekania. Kiedy przybyli gości zajmowali się rozkoszą wynikającą z grania, osobiście przygotowywałem grilla. Niestety węgiel piekielnie ciężko łapał temperaturę i dopiero po ponad trzydziestu minutach udało mi się uruchomić tego wariata. Jako, że większość uczestników była głodna i spragniona natychmiast przystąpiliśmy do grillowania. Początkowo Goha ze Sławkiem zawodowo odkrywali kolejne postacie w T5, gdyż nie było kim grać. W międzyczasie, gdy jedni grali, a drudzy grali blisko naszego obozowiska przeleciał osobnik na motolotni. Naszym zdaniem był to szpieg z konkurencji, która chwyta się wszelkich sposobów, aby poznać nasze sekrety. Tak właśnie mijał czas, a impreza rozkręciła się na dobre. Teraz wszyscy luźniej i śmielej rozmawiali, węgiel na grillu przyjemnie trzymał ciepło, a komary jeszcze nie zdążyły zajść za skórę. Oprócz sesji w T5 mogliśmy spróbować swoich umiejętności jako gitarzyści Guitar Hero. Oczywiście bez kontrolera, ale i tak było bardzo sympatycznie. Największy ubaw wśród widowni powodował głuchy stuk niewłaściwego guzika i krzywy dźwięk wydobywający się wówczas z głośników. Tym sposobem, pełni zadowolenia i radości dotrwaliśmy do późnego wieczoru. Jednak każdy wiedział, że wszystko co dobre szybko się kończy. Także nasz zlot trwał niecałe cztery godziny.
Na koniec całego spotkania pożegnaliśmy się, obiecując sobie, że kiedyś ponownie spotkamy się. Uważając tę myśl za bardzo dobre zakończenie całości rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę.
Komentarze (7)
Dodaj komentarz
Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.
Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.
Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.
Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.