Recenzja

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

    Na początku był Chrono Trigger - gra, która swą wielowątkową fabułą, grafiką, muzyką zawładnęła sercami graczy. W niedługim czasie po jej premierze powstawały do niej przeróżnej maści "dodatki" a raczej uzupełnienia - mam tu na myśli Character Library (przedstawienie bohaterów w różnych pozach plus ich biografia - ogólna rzecz jasna), czy też Jet Bike Special (wyścigi) lub Music Library (swoista ścieżka dźwiękowa).

    Jakiś czas później Square zdecydował się na jej wznowienie na platformę PSX, lecz tym razem gra została wsparta bonusowymi opcjami, a przede wszystkim: kapitalnymi scenkami anime. Stało się to w 1999 roku. Gra przyniosła spory dochód, cieszyła się dość sporym zainteresowaniem - zarówno weteranów grających w wersję na SNES'a, jak i ''nowych''. Innymi słowy - Chrono Saga została przypomniana. W tym samym roku, w Kraju Kwitnącej Wiśni, narodziła się gra, która była swoistym klejnotem w swej kategorii - Chrono Cross. Została ona okrzyknięta zastępcą i następcą Chrono Trigger. Światło dzienne ujrzały takie niezapomniane postacie jak Kid, Serge czy Lynx.

    Aktualnie świat z niecierpliwością oczekuje ''trzeciej'' części Chrono Sagi - Chrono Break (jest to na razie tylko plotka wsparta niegasnącą nadzieją fanów) kompletnie zapominając o małej, niepozornej grze, sequelu Chrono Trigger i prequelu Chrono Cross - Radical Dreamers.

    Gra wyszła niedługo po ukazaniu się Chrono Trigger w roku 1996, na tę samą platformę, lecz różniła się wszystkim do czego Square zdążył nas przyzwyczaić, ale jedno się nie zmieniło: niesamowita grywalność, która karze nam zagrać nawet wtedy, gdy nie mamy na to najmniejszej ochoty.

    Od rozpoczęcia gry naszą uwagę przykuwa niesamowita ścieżka dźwiękowa i dosyć specyficzna grafika utrzymana w ciemnej kolorystyce (akcja gry dzieje się w nocy). Powoduje to ostatnio rzadko spotykany dreszczyk emocji w stylu: z czym będziemy mieli do czynienia, co nas czeka, jak się to wszystko skończy. Intro zaczyna się od znalezienie tajemniczej księgi, która zdążyła się zestarzeć z zapomnianymi przygodami pod stertą kurzu. Zostaje ona znaleziona na strychu przez gospodynie domową podczas porządków. Ta wręcza ją swojemu synowi, który z zaciekawieniem zaczyna czytać, jak się okazuje wspomnienia, spisane przez jego dziadka, który zaginął gdzieś dawno, dawno temu. Po krótkiej chwili akcja przenosi się w okolice bardzo okazałej posiadłości. Jesteśmy świadkami jak trzyosobowa grupa złodziei skrada się pod osłoną nocy. Mamy tu Serga, zwyczajnego podróżnika, którym kieruje żądza przygód i "muzyka" grająca w jego duszy. Jest on kimś w rodzaju narratora tej całej opowieści, gdyż to on opisuje nam wszystkie wydarzenia, których jesteśmy świadkami. Do grupy również należy potężny mag imieniem Magil - lecz jego twarz z niewiadomych przyczyn zawsze skryta jest pod maską. Sprawia on wrażenie wiecznie zamyślonego, jakby rozpamiętywał dawne, przez wszystkich zapomniane, czasy. Trzecim zaś członkiem drużyny jest Kid - młoda, pełna wigoru osoba, która do perfekcji doprowadziła trudną sztukę kradzieży. Wszystkich trzech łączy jeden przedmiot, najcenniejszy ze wszystkich na świecie - klejnot Frozen Flame. Legenda głosi, że ten kto go posiądzie stanie się najbogatszym człowiekiem na świecie i chyba nie ma w tym ani grama przesady.

    Pamiętając, iż jest to kontynuacja Chrono Trigger zapewne spodziewacie się podobnego sytemu walki, spotkania starych znajomych, czy chociażby podobnej fabuły. Nic z tych rzecz. Square postanowiło uraczyć fanów czymś, czego nigdy nie zapomną, a mianowicie - cała gra jest w stylu tekstowym. Większość z was chyba nie pamięta, bądź nie zna tego systemu... Odbywa się on na dosyć prostym schemacie - widzimy obrazek w tle, na którym narrator (w tym przypadku: nasze alter ego- Serge) opisuje po kolei: co widzi, jakie ma odczucia i co możemy w danej lokacji zrobić np.: otworzyć drzwi, zaatakować przeciwnika, czy porozmawiać z jednym z towarzyszy. Śmiało można napisać, iż Radical Dreamers, dzięki takiemu zastosowaniu, przypomina wspaniałą powieść z gatunku fantasy, tylko że w tym przypadku, książkę zastępuje gra komputerowa. Zabieg nie jest w żadnym razie nowatorski, jedynie jego zastosowanie w dzisiejszych czasach może budzić jakiś niesmak, co mogło wpłynąć na tak małą jej popularność. Przecież programiści ze Square wydając Chrono Trigger, pokazali na co stać wysłużoną już konsolę SNES, więc czemu zdecydowali się na tak radykalny krok? Przyczyny należy szukać w dwóch grach z serii Chrono: Radical Dreamers i Chrono Cross. Cała saga miała być czymś w rodzaju dobrej książki, tyle tylko, że z wieloma zakończeniami (jak pamiętamy Chrono Trigger zawierał ich około 10, co jak na owe czasy, było dosyć niestandardowym posunięciem). W intrze Radical Dreamers, na samym początku historii, widzimy właśnie księgę - która okazuje się być wspomnieniami spisanymi przez Serga, natomiast w Chrono Cross - również, lecz kto napisał, pozostaje tajemnicą.

    System tekstowy zastosowany w grze sprawdza się według mnie znakomicie. Weźmy chociażby sam jej początek - nasze alter ego najpierw się zastanawia "co ja tutaj robię?", później stopniowo przechodzi do opisania poszczególnych postaci, nie szczędząc nam przy tym swoich własnych komentarzy (na przykład, przy opisywaniu Kid: "And boy, can she cook... If you ask her, that is."), by później przedstawić nam możliwe do wyboru ścieżki, które są przeważnie przedstawione w formie dialogów. Taki zabieg powoduje, że już nie jesteśmy jedynie obserwatorem, który tylko bacznie się przygląda tej historii, lecz stajemy się jej częścią. Co to oznacza? Już tłumaczę: dialogi między postaciami są tak realne jakbyśmy rozmawiali z żywymi ludźmi, ale w przeciwieństwie do innych tytułów mamy wprost "namacalny" wpływ na toczącą się historię np.: jeśli wybierzemy spokojny tekst dialogowy, to możemy uniknąć sprzeczki z Kid, czym zyskamy sobie jej sympatię, albo - polecimy na księżyc.

    Na początku mogło by się wydawać, iż Radical Dreamers jest zrobiony jakby na doczepkę - byle tylko wyłudzić jak najwięcej kasy od spragnionych kontynuacji fanów. W końcu po wspaniałym pod względem fabuły, grafiki i muzyki Chrono Trigger, otrzymujemy produkt, który wytrwały gracz będzie w stanie ukończyć w przeciągu doby. Mało tego: grafika nie stoi na najwyższym poziomie, również fabuła pozostawia wiele do życzenia... Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka.

    Zacznijmy może od grafiki, która jest (delikatnie pisząc) kiepska. Zamiast kolorowych, starannie wykonanych lokacji, po których można by się swobodnie poruszać, otrzymujemy statyczne, szarawe obrazy. Chociażby na samym początku gry, gdy zostaje nam przedstawiona posiadłość Lynxa. Zamiast kunsztu rzemieślniczego, który podziwialiśmy w Chrono Trigger (np.: przy prezentacji rezydencji Magusa), otrzymujemy budowlę, której bliżej do niespełnionego snu pijanego architekta, aniżeli artystów ze Square. W tym momencie miałem ochotę wyłączyć Radcial Dreamers i dać sobie spokój z zagłębieniem się w fabułę, ale pamiętając, że to ona właśnie stanowi siłę napędową gry...

    Skupmy się teraz na walkach i sposobie ich prowadzenia. Po krótkim przedstawieniu postaci, nasza dzielna drużyna bohaterskich złodziei, natrafia na pierwszych przeciwników w grze - mordercze koty. Myślałem, że twórcy uraczą nas teraz systemem sterowania znanym z Seiken Densetsu III, który został ostatnio zastosowany w Sword of Mana (czyli kontrola nad którąś z postaci, a potem samoczynne rozprawienie się z przeciwnikiem). Nic z tych rzeczy panowie i panie. Potyczka polega na tym, iż: Serge opisuje swoje odczucia, jakim sprzętem dysponuje, jakie ma szanse w starciu, po czym dostajemy do wyboru parę komend (średnio - 4), z których wybieramy tę jedyną. Mogą to być np.: prośba o pomoc Kid lub Magusa, atak (czasami mamy możliwość wyboru, pomiędzy głową a tułowiem), czy sparowanie ciosu. Całość jest zgrabnie zrobiona, uroku odrzucić temu nie sposób, ale jest jeden mankament - oprócz obrazu przedstawiającego wroga i tekstu, który skrzętnie opisuje sytuacje, Square nie uraczył nas niczym więcej. I tak do końca gry. Potworów jest stosunkowo mało, około 4 rodzaje - lecz są to jedynie te, na które napotykamy losowo (czyżby nawiązanie do Final Fantasy?). Mamy tu do czynienia z Goblins, Skeleton, Leeches / Demon, Gryphon. Mało jak na mój gust, lecz sytuacje ratują walki niestandardowe np.: obrona przed wygłodniałymi piraniami. Czasami możemy zdecydować czy zaatakujemy napotkanego potwora, czy urządzimy sobie z nim mała pogawędkę. Teoretycznie do wyboru mamy małą ilość opcji, lecz w praktyce, sprawdza się to znakomicie. Czujemy, że mamy wpływ na toczącą się przygodę, która albo zakończy się dobrze albo źle. Jak to wpływa na klimat, pisać chyba nie trzeba.

    Muzyka zaś, stanowi jakby oddzielne tło dla całej produkcji. Podczas gdy system sterowania walk czy prowadzenia dialogów potrafił zaskoczyć, tutaj mamy do czynienia ze starym dobrym soundtrackiem, który przypomina Chrono Trigger - jest po prostu świetny! Ten fakt nie powinien zbytnio dziwić, gdyż odpowiadał za nią sam Yasunori Mitsuda (człowiek, który wie co robi i umie to robić- legenda, jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową w grach). Lecz mnie, jako staremu fanowi Chrono Trigger przypomniało się danie z dnia poprzedniego odgrzewane w mikrofalówce. Ciepłe, smaczne, ale to nudne i monotonne - to już było. Te same utwory czy efekty dźwiękowe, mimo iż są najwyższej jakości, mogą się znudzić po pewnym czasie. Jeśli nawet Yasunori Mitsuda skomponował jakieś nowe kawałki, to ja ich w każdym razie nie wychwyciłem. Po prostu zginęły w tłumie. Na dobrą sprawę, muzyka zmienia się wraz z akcją. Ze spokojnego, wprost melancholijnego kawałka, potrafi przejść w szybki, pełen niepokoju i napięcia. Na jej mistrzostwo wpływa jeszcze jeden, lecz mało istotny dla niektórych fakt - po kilkunastu minutach grania nie słyszymy jej. Nie chodzi o to, że jej nie ma, lecz o to, że wspaniale współgra z całą grą. Nie wybija się na tle innych wydarzeń, przez co klimat zwiększa się z każdą chwilą.

    Na całą posiadłość Lynxa składają się kolejno: Ballroom, Libray, Terrance, Clock Tower, Tresure Valut, Torture Chamber, Catacombs, Atrium, Kitchen, Armory, Riddel's Room, Lynx's Quarters. Jak widać jest ich stosunkowo mało, jeśli porównamy je z Chrono Trigger. W każdym nowym pomieszczeniu Serge może nas uraczyć szczegółowym opisem czy coś z niego wziąć. Jeśli napotkamy w nim jakąś postać, jest możliwość przeprowadzenia krótkiej, lecz bardzo ciekawej rozmowy (polecam odwiedzić Clock Tower). Weźmy takiego Goblina, którego możemy spotkać we wschodniej części - po krótkim, bardzo kulturalnym przedstawieniu się, częstuje nas herbatą. Oczywiście możemy odmówić, sądząc, iż jest ona zatruta, lecz gdy Magil się z niej napije, zmieniamy zdanie, co kończy się dość ciekawym komentarzem.

    Jak już wcześniej wspomniałem, całą wyprawę po Frozen Flame wytrwały gracz może przejść w przeciągu doby. Jednak pamiętając o wielu zakończeniach w Chrono Trigger z niecierpliwością odpaliłem Radical Dreamers ponownie. Nie zawiodłem się. Moim oczom od razu ukazał się wybór dwóch nowych opcji, które ochoczo zapisywałem do zeszyciku. Z mych obserwacji wynika, iż mamy możliwość zagrania w 7, różniących się charakterem i stylem rozgrywki, scenariuszy. Np.: w jednym mamy możliwość poznania tożsamości Magila, w innym zaś - poznania gorącej, namiętnej, spowitej tajemnicą historii miłosnej. Jest jeszcze jeden scenariusz, który można zaliczyć do prawdziwych perełek w całej historii Chrono Sagi - mamy za zadanie zdjąć zły urok z Kid, lecz by tego dokonać, musimy ją pocałować. Nie będzie to łatwe, lecz jeśli nam się uda, będziemy świadkami bardzo, ale to bardzo interesującej jej wypowiedzi.

    Radcial Dreamers. Gra, która stanowiła legendę samą w sobie, która miała być czymś niezwykłym, czymś co by zmieniło na zawsze sposób pojmowania świata Chrono, w rzeczywistości, okazała się być jedynie bardzo dobrze wykonaną produkcją. System w grze, choć nie nowatorski, sprawdza się znakomicie. Prawda, że fani, którzy byli wprost zachwyceni Chrono Trigger mogą doznać lekkiego szoku, lecz... Myślę, że twórcy chcieli stworzyć grę, która swym wykonaniem, fabułą, postaciami, będzie przypominała najlepszą powieść fantasy. I z pełną odpowiedzialnością mogę śmiało stwierdzić, że wyszła im ta trudna sztuka w pełnym tego słowa znaczeniu. Chociażby grafika - mimo, iż czasami niedopracowana, za bardzo przyciemniona i mało dopracowana, idealnie współgra z ogólnym zamysłem twórców. W końcu - gdy czytamy książkę, czy mamy do czynienia z porywającymi rysunkami? Jeśli już, to rzadko. Stosuje się taki manewr, by czytający mógł w pełni wykorzystać jeden z najstarszych i najlepszych silników graficznych - własną wyobraźnię. Przy odrobinie dobrej woli posiadłość Lynxa zmieni się w prawdziwy zamek na tle migoczących gwiazd i delikatnie kołyszących się koron drzew. Tak samo walki - nie będzie to już tylko suchy opis, lecz wspaniała animacja postaci Serga, który dzielnie robi unik, by chwilę później wyprowadzić skuteczny kontratak. Tak samo muzyka, która w cudowny sposób podkreśla klimat całej produkcji. Prawda, że Square mogłoby wydać Radical Dreamers z grafiką i systemem sterowania Chrono Trigger, tylko po co? Dzięki temu zabiegowi, nie dość, że gra się niesamowicie przyjemnie, to jeszcze otrzymujemy produkt niezwykły. Grę zdecydowanie można polecić każdemu kto szuka małej odmiany od produkcji, których grafika i inne aspekty rozgrywki stoją na bardzo wysokim poziomie, lecz nie posiadają w sobie pociągającej fabuły, czy tego, co jest w tego typu grach najważniejsze - klimatu.

Ogólna ocena - 8/10


Plusy:

- klimat

- Klimat

- KLIMAT!

- fabuła

- muzyka

Minusy:

- mało szczegółowa grafika

- losowe walki

- znajoma muzyka

- za krótka

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Autor: qiax
  • Artykuł czytany: 7304
  • Głosy oddane: 17
  • Średnia ocen: 9.4

Komentarze (3)

Gość ~ 14 grudnia 2005, 22:09
[b]to największe gówno w jakie grałem moze ma fabułe i klimat ale jak dla mnie same NUDY NUDY NUDY NUDY NUDY tylko strata czasu na taki szmelc
Gość ~ 17 czerwca 2006, 18:55
Jeżeli ktos poza graniem lubi także poczytać, jest to pozycja w sam raz dla niego. Po prostu dobra, interakywna książki. A ci, co tego nie doceniają, mogą tylko żałować...
Gość ~ 05 stycznia 2008, 22:34
i tak tej "grze" bym wystawił "10" za sentyment do sagi Chrono no i dla samej Kid;P

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.