Chrono Trigger - Jak by tu żyć? część 2b

Informacja

Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.

12,000 B.C. – Jesteś wybrańcem?


    Na początku... Łono matki. Cieplutko... Przyjemnie... Ach, co to za dziwne uczucie w naszym wnętrzu?! Mhmm... Przyjemne... A potem zanika. Dziwna sprawa, ale no nic tam: w końcu to pierwszy krok do bycia jednym z wybrańców. O, łapki widzę. Hę? Czemu one nas dotykają? Czemu nas stąd zabierają? Nie, my nie chcemy, my nie chcemy stąd odchodzić! Nie... Kolorowy, mięciutki ręczniczek, uśmiech mamy. Ach, co raj na ziemi. Zaraz, momencik, przecież ta kupa skał się unosi nad ziemią! Hmm... Ładnie tutaj. Naprawdę. Chyba się zdrzemnie, patrząc na chmury, znaczy gwiazdy... Po brutalnych narodzinach, które w porównaniu z resztą naszego życia były zdecydowanie najmniej przyjemne, czas płynął nam na podziwianiu widoków (ciekawe jak smakuje ta chmuraaAAAaaa...). Nasze ubranie to szaty z wysokogatunkowego materiału, naszym zajęciem jest czytanie starych, nadgryzionych przez ząb czasu ksiąg. My jesteśmy wybrańcami, tak jak i większości ludzi których znamy. Posiadamy dar. Magię. Na jej zgłębienie poświęciliśmy wiele dni, tygodnie, miesięcy, lat... Myśleliśmy, że to jest to, czego najbardziej potrzebowaliśmy, ale się myliliśmy. Pojawiła się ona. Ach, co za ładna dziewczyna. Długie włosy, zgrabne ciało, szkoda tylko, że te jej szaty tak wiele przed nami skrywają. No nic, prędzej czy później otworzy się tego cukiere... Znaczy się, pozwolimy temu kwiatku zakwitną, o tak, właśnie: zakwitnąć. Że co? Jesteśmy za mało umięśniony? Mamy za bladą cerę? Nasza wielka głowa ci przeszkadza? Jesteśmy zdruzgotani. Przez całe nasze życie nie myśleliśmy, że istnieje coś takiego, jak depresja. A jednak. Wszystko przychodziło nam z łatwością. Podpalenie dziadka? Nie ma problemu. Przeczytanie 666 książek w jeden dzień? Nie ma problemu. A tu taka wpadka. Nie no, tak być przecież nie może! Och... To miłe uczucie, jak w łonie matki. Tak, to nasz ogień, ogień miłości! Mamy bladą cerę?! Cholera, zaczniemy się opalać (dziwne, to słońce jakieś gorące...spalenizna? moja skóra? aaaAAAaaa)! Mamy małe mięśnie? Zaczniemy pakować (i raz, i dwa, i trzy... dobra, starczy na dziś). Duża głowa? Eee... No dobra, może kilka brzuszków to załatwi eheheh... Jesteśmy pełni pasji. Jesteśmy pełni determinacji. Jesteśmy kimś! Jacy jesteśmy? Kimś! Jedna pompka, druga, już trzecia, prawie czwarta, jeszcze trochę i będzie piata... No dobra, może liczmy to jako 4 i pół. Dobrze, teraz trochę słoneczka. Hmm... Ciepłe nawet. Trochę nam słabo, ale jest ciepło. Tylko ten zapach... O cholercia, przecież to my! Szybko biegniemy do najbliższego zbiornika wodnego, zadziwiając przypadkowo napotkanych ludzi naszą gibkością i elastycznością. Niestety, wpadliśmy na słup. Obolali, poparzeni, zrezygnowani, wracamy do naszego pałacu. Nagle nas olśniewa! Góry, miejsca, schody. Jeśli tylko zdejmiemy tę górną część ubrania, odsłaniając nagą, biała i zapadłą klatkę piersiową, nie tylko wystawimy się na pośmiewisko (nawet większe, niż gdy podpadliśmy własne szaty, zamiast odgrzać sobie kolację), ale by zniknąć jak najszybciej z oczu gapiów, będziemy biec niczym wiatr, a przy słoneczku, opalimy się! Tak, śmiejemy się do siebie, bo to jest właśnie to co zamierzamy zrobić kolejnego dnia. Zasypiamy, myśląc o naszym małym cukie... Kwiatuszku. Jeszcze nie w pełni rozkwitłym (jeszcze). Jej długie, faliste niczym chmury włosy, ostre rysy twarzy, niesamowita kondycja fizyczna... Wstajemy szybko, jemy pożywne śniadanie (ach, ta dieta... chyba się zdrzemniemy...) i zrzucamy z siebie te szmaty. Ale, że nigdy nie należeliśmy do odważnych głupców, wstaliśmy skoro świt i zaczynamy zabawę. Na początku jest ciężko: ledwo udaje nam się dobiec do podnóża góry. Mały odpoczynek i droga powrotna. Padamy na ziemię, ale się nie poddamy. Jej widok i te późniejsze korzyści z tej naszej zdobytej kondycji, skutecznie nas zachęcają do kontynuowania treningu. Z dnia na dzień jest coraz lepiej i lepiej. Taa... Teraz mały rewanżyk z tą cholerna górą, która zdawał się z nas śmiać, przez cały ten czas. Zaczynamy biec. Słońce pali dziś niemiłosiernie, ale się nie poddajemy. Dyszymy, woda z nas się leje, ale my się uśmiechamy. Jesteśmy jak tygrys! Nieustraszeni, przyciemnieni, szybcy i zwinni! Do tego jej widok w naszym oku tygrysa i pierwsza noc, gdy rzucamy się na naszego cukie... Znaczy się, pozwalamy rozkwitnąć temu kwiatuszkowi w naszych męskich mężczyźnianych ramionach. W końcu! Zdobyliśmy ten cholerny szczyt! Z uśmiechem spoglądamy na w dół, na tych robaczków, obracamy się wokół z uniesionymi rękoma w górze. Czujemy w sobie ogień! Wracamy do domu (hej ho, biegnąc by się szło...), bierzemy szybki prysznic, podziwiając muskuły i opaleniznę, następnie zarzucamy na siebie ubranie. Idziemy na poszukiwaniu, wolno, nie śpiesząc się, pozwalając, by inni mogli nas podziwiać („te, to ten nagi czubek, co biega z samego rana?”). Oto i ona! Dziwnie na nas patrzy, ale uśmiecha się! Świetnie, poszło szybciej, niż się spodziewaliśmy. Zaraz, chwila, ona jest sprinterką? I biega codziennie po kilka godzin?! Więc my również? Trochę mamy co do tego wątpliwości, ale po pierwszej, szybkiej randce i długiej, wspólnej nocy, jesteśmy pewnie co do jednego: opłacało się. Jesteśmy szczęśliwi, wykończeni, ale szczęśliwi. Umieramy jako sędziwy staruszek, który, choć nieco głupszy niż za młodu, to jednak ze sprawnością fizyczną, jakiej nie powstydziłby się nasz wnuczek. Też wielkogłowo. Na naszym grobie widnieje napis: „Najszybszy”...

Swoją drogą:


    Enhasa i Kajar – miasta w chmurach. Nasza energia magiczna, pozwala mu unosić się powyżej lodowej zamieci, panującej tam na dole. Posiadamy największą bibliotekę, w znanym nam świecie. Nasza królowa Zeal jest chorobliwie wręcz ambitna, ale rządzi nami dobrze i w miarę sprawiedliwie. Jej syn, Janus, skryty młody człowiek, muszę ci powiedzieć. Ponoć ma prawdziwy talent magiczny. Jeszcze nie rozbudzony, ale gdy tak się stanie, może przewyższyć mocą każdego z nas. Nutki tajemniczości dodaje wciąż za nim się wałęsający kot, chyba Alfador ponoć jego imię. Słyszałem plotkę, że nie pozwala się do siebie zbliżyć nikomu, oprócz tego dzieciaka. Za to jego siostra, prawdziwy dar niebios: mila, inteligentna, dobro innych zawsze przedkłada nad swe własne. Szkoda, że jej surowa matka zdaje się nieco ja wykorzystywać, a raczej jej niezwykłe zdolności magiczne. A widziałeś ten duży statek powietrzny? Prawdziwy cud techniki. Blackbird, bo tak się zwie, pozwoli nam szybować wśród chmur, niczym ptaki. Zawsze twierdziłem, że gdybyśmy mieli latać, to natura obdarzyłaby nas skrzydłami, ale żeby nam pozwoliła na ich stworzenie? Bajeczne... Ech, chciałbym się do niego zbliżyć, obejrzeć jego wnętrze, poznać możliwości... Niestety, Dalton nie pozwala się nikomu do niego zbliżyć. Mówię ci, on coś knuje, nie wiem jeszcze co, ale mam co do niego złe przeczucia. Oczywiście, że jego przywiązanie do tej maszyny, jest godne podziwu, ale to już się przeradza w chorobliwą zazdrość. Ale nie mówmy już o naszych obawach, porozmawiajmy o czymś przyjemnym... Pamiętasz, jak nasza królowa, wiele lat temu, zaczęła budowę Ocean Palace? Krążą plotki, że ta wspaniała budowla ma nie tylko na celu zwiększenie naszej esencji magicznej, ale może i również zakłócić działanie naszej drogocennej planety. Nie patrz tak na mnie, mówię ci tylko to, co żem sam słyszał. Pamiętasz zresztą, jak wspominałem ci o Lavosie? On niby stanowi ducha planety, a jego moc jest wprost niewyobrażalna... Ale i na to, nasza kochana królowa, znalazła sposób: Mammon Machine. Podobno tylko Shala jest w stanie okiełznać jej energię... Dziwi mnie tylko nagłe zniknięcie Guru of Reason, Life i Time. W końcu oni jako jedyni zdawali się nie pochwalać planów naszej ambitnej królowej, pamiętasz? Zresztą, to już nie ma znaczenia... A widziałeś może tych troje przybyszy? Ich esencja magiczna jest ponoć niesamowita, tak samo, jak ich stroje, czy broń. Przybyli z tej lodowej krainy, cud, że w ogóle zdołali przetrwać tamtejsze warunki... Jedno z nich, urodziwa dziewczyna, posiadała naszyjnik... Mógłbym przysiąc, że gdzieś już kiedyś taki widziałem... W czasie swego krótkiego pobytu, zdołali się narazić Prophetowi, który wraz z Shalą na zawsze wygnał ich z naszego królestwa. Sami są sobie winni...Ale wracając do Ocean Palace – ostatnim czasy, szybkość, z jaką zostaje on wznoszony, znacznie wzrosła. Jakie są tego przyczyny, nikt nie jest tak do końca pewien. Podobno są do tego wykorzystywani ludzie nie obdarzeni magiczną mocą, ale w to trudno uwierzyć...Słyszałeś wieści? Budowa Ocean Palace została w końcu zakończona! Nareszcie nasza królowa wraz z Shalą, będą w stanie ujarzmić ducha planety, Lavosa! Dzięki temu, nasz moc wzrośnie... Czujesz te wstrząsy? Widziałeś te świetliste promienie? Czemu nasze miasta, czemu nasz dom zaczyna się rozpadać?! Przecież wszystko szło dobrze... Nasz dom, spada w głębiny oceanu, tworząc ogromną falę, pochłaniającą wszystko na swej drodze. Ledwo przeżyliśmy... Pomoc przyszła z najmniej oczekiwanej strony... Od zwykłych ludzi, nie obdarzonych darem... Z katastrofy ocaleli również dwoje z trzech tajemniczych przybyszy... Ich historia, poświęcenie jednego z nich, na zawsze zostanie w naszej pamięci. Wieczna zima ustąpiła, a my powoli się oswajamy z myślą, że oni są nam równi... Ale wraz ze wschodem Słońca, zrozumiałem: okrywa on swymi promieniami nas wszystkich...

Przemyśleń moc:


    Tak, zdecydowanie, bycie wybrańcem, to same plusy. Magia, a ta, jak wiadomo, jej posiadanie, a co lepsze: okiełznanie, jest marzeniem niejednego z nas. Szkoda tylko, że tę cała wiedzę należy posiaść, zgłębiając jej tajemnicę we wszelkiego rodzaju księgach. Ale to raczej małe poświęcenie, skoro w późniejszym czasie, będziemy mogli władać prawdziwą potęgą. Tak, już to sobie wyobrażam: wstajemy z mięciutkiego, przyjemnego łóżeczka, promienie słoneczne właśnie nam wesoło objawiając nowy, kolejny śliczny dzień. Ubieramy się w wygodne szaty, nieco za grube, ale z niewiadomych powodów, przewiewne. Idziemy spacerkiem, przez górzystą łąkę (cokolwiek miało by to znaczyć), podziwiając leniwie się przesuwające po nieboskłonie chmury. Potem, na jakieś 8 – 11 godzin (zależy od chęci i determinacji), zgłębiamy tajniki magii zawartych w jednym z iluś tam tomów ksiąg. Każdy z nich, liczy skromne 423, no, może niech będzie 500 stron. Robimy małą przerwę, a po niej wznawiamy czytanie. Gdy już skończymy, wracamy tą samą ścieżką, jemy kolację, przebieramy się w coś bardziej komfortowego i oddajemy się pani snów. Ta... Ciekawe życie. Przez pierwszy tydzień. A potem? Nuda...

Sedno:


    Wiecie, jaki jest największy problem w królestwie, gdzie wszystko przychodzi łatwo, a jedyne co pozostaje, to czytanie ksiąg? Brak wyzwań, celów w życiu (no chyba, że ktoś za cel obejmie sobie przeczytanie wszystkich tych ksiąg...). Już nawet pomijam fakt, że nie ma tam gdzie ćwiczyć walki. Może się mylę, ale w młodzieńczych latach, nie ma to jak się trochę wybić ponad przeciętna wagę (czyli: przybrać na wadze), poćwiczyć (powiększyć muskulaturę), trochę kondycji nabrać na te gorące noce. No, ale z drugiej strony, ciało nie wieczne, kiedyś i tak się zestarzejemy, a wtedy jedyna wartość, jaka będzie się liczyć dla naszej kochanej małżonki, to wiedza, która posiadamy. A co jak co, ale po przeczytaniu tylu ksiąg, to raczej niemożliwością jest, by ktoś się przy nas nudził. Trochę lepiej ma się sprawa po wielkiej katastrofie. Nieco kłopotliwy będzie zdaje się dostęp do wiedzy, ale za to trochę mięśni przybędzie. A gdyby tak się udało połączyć to i to, to wtedy dopiero byłaby zabawa z płcią przeciwną. A tak? Za to widoki, po prostu poezja. Gorzej, gdy ktoś cierpi na lęk wysokości... Epoka całkiem ciekawa, gdyby nie to, że taka nudna.


Plusy:
- nikt się nie będzie śmiał, gdy będziemy bladzi jaki trup
- umysł, to potęga
- prawdziwy kurort wypoczynkowy

Minusy:
- nudny
- dużo czytania, mało praktykowania zdobytej wiedzy
- słaba kondycja fizyczna

Statystyka

  • Data publikacji:
  • Artykuł czytany: 11032
  • Głosy oddane: 3
  • Średnia ocen: 9.0

Komentarze (1)

Siergiej ~ 31 październikaa 2005, 18:57
peirwsza czesc jakas....hmm...slaba...moim zdaniem temat mozna by bardziej "wyczerpac" a tak to w zasadzie konkretny poczatek i lanie wody do konca. No i ten opis "upadku". Jakis taki...hmm...bez pasji. Ale ogolnie caly tekst niezly, pisany dobrym stylem. 7/10

Dodaj komentarz

Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.

Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.

Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.

Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.