Informacja
Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.
Jak siebie wielbię, nigdy bym nie przypuszczał, że znowu będę pisał podobny artykuł na temat, który kiedyś zleciła mi pani S. (niegodzien.. niegodzien...). Naprawdę, od tamtego momentu, przestałem używać kawy, jako dopalacza do pisania artykułów, nawet przestałem je pisać w środku nocy, mając na względzie me rozdarte bólem serce i stan psychiczny. Ale opinia jednej osoby na temat innego mego dzieła sztuki (Otaku Gamer Love – niektórzy się zachwycali, a ten mnie zrównał z ziemią... nikt nie obciął mi skrzydełek w taki sposób, nikt... brawo!), tak mnie rozwaliła, że szok... Po raz pierwszy od pewnego czasu, przeszedłem kryzys twórczy (trwający zdecydowanie za długo...). Nie potrafiłem z siebie wykrzesać żadnego, sensownie napisanego zdania. Szok. Wierzycie? Ja i brak kreatywności... To jakiś chory żart... Sen, z którego musze się obudzić. Ale nic, potem jakaś tarantula (ukłonik „szefie”!), zleca mi cztery teksty... A nie, proponuję. Moja chora psycha tego nie wytrzymała. Zamiast mi dać do pozbierania się do kupy (co delikatnie sugerowałem), sugerował, że ja nie podołam wyzwaniu! Że potrzebuję pomocy! Nie no, to jakby ktoś rzucił mi wyzwanie, a ja wtedy wariuję. Ja nie podołam? Ja?! I teraz wracam myślami do wcześniejszej odsłony tego tematu (do artykułu o Bezludnej Wyspie) i złamałem swoją zasadę, ale posunąłem się jeszcze dalej – nie dość, że wypiłem 3 litry mocnej herbaty (a po jednej mam fazę), wziąłem dwie tabletki energetyczne (yay!), to jeszcze wypiłem kawę... Ale dobra, koniec narzekań, czas wziąć się za me schizy... I jak ktoś mi zarzuci, że znowu wybrałem tę samą postać.. .Niech zapozna mnie z lepszą. Śmiało... (szczerzy zęby)... Robaczku...
Sedno problemu, czyli właściwy tekst lecz wersja samotnika:
Jako, że samemu nie można zbyt dużo zrobić w takich okolicznościach... A nie, można. Pograć w coś, napić się czegoś, nawet zdrzemnąć się w ciszy i spokoju. W końcu co jak co, ale nasz dom, to nasza twierdza – nikt nie ma prawa zakłócać jej spokoju, nikt nie ma prawa ingerować w nasze życie... Nikt. Ale samemu, trochę nudnie, nie? W końcu pograć to jak gra samotnie w MMORPG – niby można, ale frajda z tego żadna. W ostateczności, ktoś totalnie zeświruje i zacznie należeć do elitarnego (yes spiker, right awal spiker, can I hale another spiker?!) redakcji, z nadzieją, że nie będzie majaczył („dziewczyny...” przeciera spuchnięte oczy... „gdzie?”). Oczywiście, wszystko się dobrze skończy i wyjdzie z domu. Do sklepu, po żywność, picie i... Nową grę... A potem już tylko śmierć. W samotności, nie raniąc innych...
Sedno artykułu, czyli wersja właściwa:
Kolejny dzień, kolejny taki sam jak wczorajszy, dzień. Kolejna gra, podobna do wczorajszej, podobna do wcześniejszych. Przejdę ją w trzy dni... Ale co to? Błysk? Światło? Skąd dochodzi? Przecież komputer mam wyłączony... Co jest?!
„Oto ja, Bogini. Jesteś sam. Cierpisz. Ja ten ból usunę... Jedno życzenie, jeden wybór ci daję. Masz możliwości trzy, masz jeden wybór... Wspomnień pozbawiona, twa jedyna zostanie...
Twa dusza, mroczna, zagubiona... Jak Milleni...
Twa dusza ciepłą, miła, kochająca... Jak Aeris...
Twa dusza nienawiść skrywa, ogień cię spala, uśmiech maski przyozdabia... Jak Kid...
Wybieraj...”
Nigdy nie twierdziłem, że jestem kimś, kto mógłby podejmować decyzję w przeciągu zaledwie chwili. Zawsze potrzebowałem czasu, by zanalizować wszystkie alternatywy, konsekwencje... Jednak wtedy, nie myślałem o niczym. Bogini... Jedynie głos, bez ciała... Nie wierzyłem, że coś takiego może mnie spotkać. Oczywiście, że śniłem o tym, wyobrażałem sobie jak to jest, ale żeby to przeżyć? Wtedy jednak, głos się wydobył nie za sprawą mego umysłu, lecz za sprawą ducha...
„Kid.”
Błysk. Biel. Tylko takie informacje doszły do mnie, gdy „to” się stało. Na moim łóżku leżała ona. Żywa. Przez chwilę nie wiedziałem co robić. Spanikowałem. Po raz pierwszy w życiu, spanikowałem. Pozwoliłem, by uczucia, emocje, zapanowały nad zdrowym rozsądkiem. Cofnąłem się, lecz zamiast uciec, jak planowałem, potknąłem się o własne nogi. Uderzyłem głową o tę cholerną, niebieską ścianę. Myślałem, że stracę przytomność, jednak tak się nie stało. Teraz, po latach, nawet dobrze, że tak się nie stało... Mógłbym się ocknąć... Bez niej... Dziewczyna, ubrana w strój, który tak doskonale pamiętam z tej gry, w jednej ręce trzymała sztylet. Strach. To wtedy poczułem. Niepotrzebnie. Tak jak mówiła Bogini, straciła pamięć. No, może nie tak do końca. Wiedziała, kim jestem, wiedziała, że ma mnie pokochać. Ale nie pamiętała „jego”. Poczułem się wtedy jak śmieć. Mogłem przecież odmówić. Ale tego nie uczyniłem. Nie wiem czemu. Kid rzuciła na łóżko sztylet, następnie podeszła do mnie. Objęła mą głową i zaczęła delikatnie dmuchać. Pewnie chciała w ten sposób uśmierzyć ból. Dziwnie się wtedy poczułem... Po raz pierwszy w życiu, ktoś się o mnie troszczył. Rodzina? Nie, oni odeszli, dawno temu... Gdy tylko panika ustąpiła, odsunąłem ją od siebie na tyle, by móc wstać. Chciała mi pomóc, ale szok mi nie pozwolił ją do siebie dopuścić. Nie, nie mogę powiedzieć, by był to strach. Raczej po prostu musiałem się z tą myślą oswoić. Jednego dnia jestem sam, zdany tylko na siebie, a w następnej, ona przy mnie jest. Udaliśmy się we dwoje do skromnie wyrządzonej kuchni. Na moje potrzeby, mój dom wydawał mi się odpowiedni, ale z nią, nagle zacząłem się wstydzić tego, co do tej pory traktowałem z dumą. Rozmawialiśmy całą noc. O niczym konkretnym, po prostu wsłuchiwaliśmy się w swe głosy, patrząc na siebie. Pamiętam, jak uczyłem ją wtedy obsługi tych wszystkich urządzeń elektronicznych. Do dziś pamiętam ten lekki ból, gdy nagle kopnął mnie prąd. Zastał nas ranek, gdy oboje poczuliśmy zmęczenie. Jako, że zawsze mieszkałem sam, posiadałem jedno łóżko, do tego małe. Pierwszą moją myślą było, byśmy oboje w nim spali. Na szczęście, te resztki godności jakie mi pozostały, nie pozwoliły mi tego zasugerować. Nauczyłem ją wtedy obsługi prysznica, pokazałem szampony i inne rzeczy, których powinna użyć. Nie muszę dodawać, że łazienka była wyposażona jedynie w męskie produkty? Obiecałem sobie, że po południu zrobię dodatkowe zakupy. W końcu te oszczędności, które z takim zapałem zbierałem, się na coś przydadzą. Wziąłem z szafy stary koc, po czym położyłem się na kanapie, zostawiając jej do dyspozycji łóżku. Słyszałem, jak na palcach udaje się do mego pokoju. Pewnie myślała, że już spałem. Ale jak mogłem zasnąć? Nagle w moim życiu pojawia się ona. Mam chory umysł, nigdy nie twierdziłem, ze jest inaczej. Ale to przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Cały ranek i popołudnie, myślałem jedynie o tym, co się teraz dalej stanie. Czy gdy wstanę, pójdę do siebie, ona dalej będzie tam leżeć, czy może zniknie? Kid zdecydowała za mnie. Przyszła do mnie, pytając się, co chciałbym zjeść. Z rozbrajającym uśmiechem potwierdziła, że miała na myśli suchy chleb. Nieco zaspany, przygotowałem śniadanie nam obojgu. Patrzyłem, jak je, jak z prawdziwym smakiem popija wszystko gorącą herbatą. Teraz nie miałem już żadnych wątpliwości. Ona żyje. Wydala mi się piękna. Chyba pierwszy raz użyłem tego słowa w stosunku do jakiejś dziewczyny. Zawsze bowiem ograniczałem się do „śliczna”, czy „ładna”. A teraz nagle „piękna”. Po skończonym posiłku, zgodnie z postanowieniem, udałem się do sklepu. Nie napiszę, bym czynił je z przyjemnością. W końcu facet, który kupuje damskie ciuchy, jest dziwnie postrzegany. Gdy wróciłem do domu, przywitał mnie miły zapach. Moje ulubione danie, już na mnie czekało. Do końca życia nie zapomnę jej widoku – jej zwykły strój ochraniał już i tak wysłużone, w niektórych miejscach przez mnie pozszywany, fartuch. Ucieszyła się z nowych rzeczy. Jak dziecko... Dopiero po około 4 dniach uznałem, że czas zrobić dla niej jakieś porządniejsze zakupy. Wizyta w sklepie, pokazywanie jej kosmetyków, wydala mi się wtedy zabawna, jak i lekko uciążliwa. Nie byłem po prostu do tego przyzwyczajony. Po tygodniu, pozwoliłem jej już samemu wychodzić na ulicę. Mieszkałem w przeciętnej okolicy – nie musiałem się bać wracania po nocy, ale o nią bałem się jak nigdy wcześniej. Gdy pewnego dnia spóźniła się jedyne 5 minut, urządziłem jej poważna rozmowę. Od tamtego czasu, nigdy już mnie zawiodła. Po latach od naszej znajomości, śmiało mogę napisać, że moje życie uległo diametralnej zmianie. Moja praca pozwoliła nam na życie może w nie w luksusie, ale w jej granicach. Byłem po prostu dobry, w tym co robiłem. Choć raz mój humanistyczny talent w pisaniu, przyniósł mi jakieś korzyści. Nawet szef przyznał mi podwyżkę, nawet o trochę więcej, niż prosiłem. Pamiętam jego zdziwienie, gdy mu powiedziałem, że mieszkam z dziewczyną. Na początku nie chciał uwierzyć i nawet nie dziwię się czemu. W pracy byłem znany z tego, że każdą huczną zabawę omijałem z daleka, a zawieranie nowych znajomości przychodziło mi z trudem. A teraz nagle mieszkam z dziewczyną. Do tego piękną... Czasami, nawet po tylu latach, zastanawiam się, czy Kid mnie pokochała. Ale gdy przypominam sobie tamten dzień... Nie, raczej nie. Pamiętam doskonale – wyszliśmy na spacer. Jej długie blond włosy, powiewały swawolnie na wietrze. Gdy wyszliśmy na spacer do lasu, pozbierać grzyby (a których nienawidziłem jeść), znaleźliśmy coś na kształt wyrwy skalnej. Wspaniały widok się z niego ciągnął. Kid usiadła na jego krańcu. Przez chwilę balem się, ze spadnie. I wtedy to zobaczyłem – tęsknotę. Pytałem, nawet prosiłem, by mi powiedziała, czym to było spowodowane, ta jednak zawsze milczała. Uśmiechała się... Tego mi najbardziej brakuje, gdy nagle odeszła... Zabiła ją jedna z tych przeklętych, cywilizacyjnych chorób – rak. Robiłem wszystko, by tylko jej pomóc... Nie byłem w stanie. Widziałem, jak z nim walczyła, byłem przy tym, gdy cierpiała, a ja jedynie mogłem się temu przyglądać... To był pierwszy i ostatni raz, gdy się modliłem do boga... Kid umarła w mych ramionach. Uśmiechała się, podczas gdy ja płakałem. Zacząłem wyklinać Boginię, która dała mi tyle szczęścia, jednak i tyle bólu... Pustka, którą teraz czuję, nic już nie jest w stanie wypełnić... Wysłałem list do naszych wspólnych znajomych, odszedłem z pracy. Mam przed sobą jej nóż. Piękny, tak samo, jak i ona... Chwyciłem go...
Komentarze (4)
Dodaj komentarz
Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.
Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.
Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.
Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.