Informacja
Ten artykuł wymaga edycji, aby być zgodnym z nowymi zasadami SquareZone. Obecna wersja zostanie wkrótce dostosowana do standardów.
Norma, czyli walka w przyszłości, bądź teraźniejszości:
Stoją w deszczu strugach, myślą o sobie wciąż. Patrzą sobie w oczy, czują adrenalinę przepływającą im przez żyły, czują, jak ich rozrywa na strzępy. Jeden z nich zaczyna biec, w mig wyjmując katanę, drugi zdążył jedynie odskoczyć na parę metrów, zasłaniając się swym mieczem. Pierwszy zrobił obrót wokół własnej osi, chcąc w ten sposób wzmocnić swoją siłę uderzenia. Udało mu się! Drugie odleciał na parę metrów do tylu, lecz nie upadł na ziemię, a wykonał cztery salta w tył. Chwila ciszy spowiła ich miejsce walki, lecz żaden nie śmiał spuścić drugie z oczu. Po chwili jeden z nich otarł z wody lejącej się z jego długich, prostych i czarnych włosów. Ciemny, skórzany płaszcz zaczął się poruszać na wciąż zwiększającym swą siłę wiatru. Drugi z wojowników lekko się uśmiechnął, jakby rozbawił go ruch przeciwnika. W jego oczach widać było dostrzec agresję, chęć zwycięstwa, a co najważniejsze – determinację. Ruszył na swego wroga odbijając się od ziemi, a krople deszczu przeszywał niczym miecz ciało. Dwie katany na powrót się starły. Pierwszy unikał ciosów jak tylko mógł, lecz nie wykazywał przy tym żadnych oznak emocji, czy zmęczenia. Szybko odskoczył do tylu, by po chwili zrobić obrót za swojego młodego przeciwnika. Był pewien, że doświadczenia i ten manewr zapewnią mu zwycięstwo, więc zdziwił się, gdy drugi zablokował jego cios prawą ręką zza swoich, ciągle stojąc do niego odwrócony tyłem, zupełnie tak, jakby czytał w jego myślach. Nie czekając na jego kolejny atak, młodszy wojownik padł na ziemię, robiąc obrót o 180 stopni, starając się mieczem dosięgnąć jego nóg. Pierwszy uskoczył w ostatniej chwili do tyłu, lecz drugi wciąż napierał ze swoimi atakami. Obydwaj przeciwnicy starali się wyprowadzić cięcia z boku, przodu, z wszystkich możliwych stron, starając się doszukać wad w obronie przeciwnika. Wiedzieli, że przegra ten, kto pierwszy wykona jakikolwiek błąd...
Rzadko spotykany brutalny realizm fantasy growej:
Leżałem na ziemi, pełen ran. Wszystko mnie bolało, chciałem już tylko umrzeć... Wiedziałem, ze nie zakończę tej podróży, że nigdy nie dowiozę jej szczęśliwie do naszego domu... Jej obraz wciąż miałem przed oczyma: długie, piękne białe włosy spowijały jej ciało, niczym kolce różę, dodając piękna niebieskiej sukni... Oczy zielone, niespotykane, tak piękne, jak nic innego na świecie... Resztkiem sił otwieram oczy... Tam są! Widzę ich! Próbuję się podnieść, lecz jedynie pluję krwią coraz intensywniej. Nagle słyszę jej krzyk. Moi wrogowie dotykają ją. Krzyczy, a ja nie mogę się podnieść i ich wszystkich pozabijać. Nagle jeden z nich chwyta ja i całuje. Złość. Nienawiść. Śmierć. Wszystkie mroczne uczucia przepełniają mnie. Moje serce zaczyna krwawić, wszystko mnie boli, lecz biorę z siły z mojej nienawiści. Wstałem, zaczynam biec. Herszt bandy podchacza mnie, śmieje się ze mnie. Idzie do niej, chwyta za biust. Nienawiść. Śmierć... Wrzeszczę, całe me ciało zaczyna pokrywać dziwna aura krwi czerwieni. Z moich oczu płynie krew, zaciskam zęby, ponownie wstaję. Czuję, że nienawiść mnie przepełnia. Spojrzenie moich oczu jest chłodne. Uśmiecham się. Z mych ust wydobywają się kły. Całe moje ciało krwawi, lecz już nic nie czuję. Podbiega do mnie jeden z tej bandy. Wbija mi miecz w brzuch., lecz ja nic nie czuje. Chwytam za ostrze ręką, po czym powoli je wyjmuje, coraz głośnie się śmiejąc. Czuję ich strach, czuję ich grozę... Taak. Tego chcę. Chwytam go za kark, po czym miażdżę, jak szmacianą lalkę. Patrzę na zimne w mych dłoniach ciało. Rzucam je na ziemię, czują radość, ekstazę... Ból się wzmacnia, krzyczę. Ciemna aura otocza mnie wciąż, lecz nie zwracam na nią uwagi. Wszystko przestało się liczyć, widzę jedynie mych wrogów. Zaczynam się unosić parę metrów w górę. Całe moje ciało zostaje otoczone słupem krwi. Krzyczę, czuję strach, lecz jednocześnie radość... Całe moje ciało wygina się pod wpływem tego bólu, lecz nie ma on dla mnie znaczenia. Po chwili słup znika, a ja opadam na ziemię. Odbijam się od niej, chwytam swój miecz i biegnę na nich. Pierwszego przeciąłem w pół, kolejnemu odciąłem głowę, trzeciemu rękę i nogi. Niech cierpią... Ich krew spływa po mnie, ja tylko się śmieję. Skaczę w ich skupisko, tych niegodnych mojej uwagi karaluchów. Zaczynam się kręcić wokół nich, za każdym razem zabijając paru z nich. Został już tylko herszt bandy. Moja ukochana schowała się za pobliski dom. Dobrze, teraz nie muszę się o nią martwić. Herszt nie może się ruszyć, widzę w jego oczach paniczny strach, który dodaje mi sił i raduje mą duszę. Podchodzę do niego powoli, ciesząc się jego cierpieniem. Chwytam go za kark, wbijam mu miecz w brzuch. Jego nic nie warte zwłoki osuwają się na ziemię. Słyszę jego ostatnie słowo... „Demon”...
Pospolity, mało wyrafinowany, typu - większy znaczy lepszy:
Bohater znajduje się w kręgu stworzonym z samych wrogów: typowych przedstawicieli bandytów. Zaczyna się śmiać. Wyciąga zza pleców duży, masywny miecz, używając przy tym tylko jednej ręki. Nie panikuje, jedynie spokojnie się uśmiecha. Krzyczy, żeby spokojnie się oddalili, jeśli nie chcą stracić życia. Ci oczywiście patrzą na niego jak na wariata, myśląc (?) w sposób ilościowy, nie jakościowy: on jeden, nas 30. Krąg jedynie się zwęża. Bohater biegnie w obojętnie w którą stronę, wymachując swym mieczem jak zabawka. Tnie pierwszego, drugie, dziesiątego, dwudziestego piątego. Z żadnego nie wydobywa się ani kropla krwi, nie zostają nawet przecięci w pól, czy też zmiażdżeni. Pozostałą piątka zaczyna uciekać, rozbawiając tym samym głównego bohatera, który myśli sobie: „...co jutro na obiad?”.
Analiza:
Numer 1 jest nastawiony na pokazanie akcji w jak najbardziej widowiskowy sposób. Jeden z bohaterów to mężczyzna w średnim wieku, koniecznie w płaszczu i może z małą bródką, by dodała mu powagi, ubrany w przewiewny, koniecznie skórzany płaszcz i o długich włosach. Drugi z kolei, to klasyczny typ „macho”: mało włosów na łbie, odcieni ciemnego brązu, lekko opadające na twarz (ale naprawdę lekko), również ubrany w płaszcz, równo ogolony. Jest zbudowany bardzo atletycznie (bądź średnio), bo jedynie pomaga mu w jego trudnych rewolucjach. Obydwoje są zażartymi wrogami/rywalami od przysłowiowej kołyski, albo najlepiej braćmi. Oczywiście, znają wszystkie możliwe sztuki walki, ale i tak posługują się przeważnie mieczem, kataną (coś w sobie ma). Najlepiej, by wszystko odbywało się przy akompaniamencie doskonałej, szybkiej muzyki i miało związek z końcem świata. Walka powinna dziać się zarówno w nocy, jak i przy strugach deszczu, od czasu do czasu gdzieś tam powinien piorun strzelać. Oczywiście, miłym urozmaiceniem byłby tu efekt zwolnienia a’la Matrix, bądź ciemne okulary (nic nie dodaje powagi pojedynkowi jak przeciwsłoneczne okulary w nocy – ach, liczy się styl!). Oczywiście, można w pojedynku użyć od czasu do czasu broni palnej i magicznego unikania ich przez parę głównych bohaterów. W każdym razie, walka nie powinna kończyć się zbyt szybko i powinna być od czasu do czasu przerywana, powiedzmy że ich „rozmowami” typu – „niezły jesteś / ty też”. Areną pojedynku powinno być miasto, najlepiej bardzo duże i nowoczesne.
Numer 2 to już totalny, możliwy realizm do spełnienia. Czemu? Ponieważ katana to cholernie ostre narzędzie walki (zwykły miecz, również, ale nie wdawajmy się w szczegóły), przez co pokazanie bezkrwawej rzezi graniczy z cudem. Główny bohater to młody, utalentowany adept sztuk walki na miecze i raczej amator jeśli chodzi o walki wręcz, ale później to kto wie... W każdym bądź razie, ukazanie mocy powinno być jak najefektowniejsze, a mało osób raczej pozostanie niewzruszone na ukazanie „przebudzenia” tego młodego wojaka. Słup krwi również nieźle podziała na wyobraźnię odbiorcy, a scena, w której wyjmie sobie miecz z brzucha jedną, gołą ręką, również odciśnie swoje piętno. Zaś motyw działania jest szczególnie nastawiony na romantyczność, ale jest on w pewien sposób zjadliwy – w końcu kobiety lubią takich twardych „macho” stających w ich obronie, zaś męska publika będzie wprost zachwycona jego okrucieństwem, czyli „a masz za moją kobietę!”. Można zastosować w tej historii również elementy magii, czyli kule ognia, błyskawice, albo w ostateczności woda, bądź wiatr (takie małe urozmaicenie od standardowych zaklęć). Gdy główny bohater będzie na przykład zwykłym człowiekiem, którego opanował demon, przejmujący nad nim kontrolę w chwilach szczególnego zagrożenia, na pewno doda to małego dramatyzmu, a ten jest siłą napędową serca graczy. Dobrym pomysłem, będzie tu zastosowanie trzech różnych osobowości bohatera (a co za tym idzie – jego poziomu mocy). Pierwszy to mięczak i leszcz, ale za to miły, lecz w granicach normy. Drugi to demon, który stara się za wszelką cenę zabić pierwszego i przyjąć w pełni kontrolę nad jego ciałem, a żyjący w myśl zasady – jeśli jestem silny, to robię co chcę mam was gdzieś. Trzeci, najpotężniejszy pod względem mocy, to zmiksowanie dwóch poprzednich. Najlepiej, gdy na jego twarzy pojawi się jakiś symbol, czy coś (może ying / yang?). A czemu w mieście nikt nie reaguje? A poważnie: wy byście zareagowali?
Numer 3 to już w pełni standard w grach, zwłaszcza j-RPG. Nasz młody bohater, w kolorowej fryzurze (zieleń, czerwień, z domieszka niebieskiego, i małą nutką dekadencyjnego czarnego) trzyma w swych malutkich łapkach duuuży miecz. Ale nie taki w miarę normalny, jak to widzimy na wielu filmach historycznych czy fantasy, ale wielkości około głównego bohatera i pół. Zazwyczaj jest to broń super extra hiper potężna, zdobyte u jakiegoś bardzo trudnego przeciwnika (którego z trudem pokonaliśmy), bądź otrzymany z ręki jakieś skąpo ubranej bogini. Zresztą, równie dobrze może to być po prostu duża kupa żelaza. Nasz bohater trzyma go nie dość, że w jednej ręce, to na dodatek posługuje się nim, jak kijem w lesie. Walczy również z przeciwnikami, którzy musza być zawsze więksi od niego samego (jakieś uzasadnienie na miecz być po prostu musi) i być super extra hiper potężni i również wielcy. Nikt by się nie obraził, gdyby w którymś momencie wprowadzić na przykład małą, bezbronną na pierwszy rzut oka towarzyszkę, która by w zabawny sposób komentowała poczynania bohatera.
Teraz można zakończyć interpretację tych pojedynków i skupić się na podsumowaniu. Jeśli ktoś chce zrobić coś w stylu filmów kina akcji rodem z U.S.A i krajów Azji, to zdecydowanie punkt numer jeden. Jest tam wszystko, co by kręciło graczy, zwłaszcza katany, szybka akcja, burza z piorunami no i skórzany płaszcz. Ale jeśli ktoś lubi fantasy, powinien bez wąchania wykorzystać scenariusz numer dwa. W końcu motyw zła, nienawiści i obrony ukochanej kobiety, w wielu książkach jest eksponowany do granic możliwości. Zaś trzeci, to już najbardziej standardowy w grach j-RPG. Nie liczy się tu ani efektywność, ani efektowność. Ważne, by gracz po prostu świetnie się bawił. Oczywiście, można zmiksować wszystkie te elementy, ale wtedy wyszło by coś w rodzaju – wielki człowiek, mały miecz, kolorowa fryzura, okulary przeciwsłoneczne, jasny, pogodny dzień, a zamiast ratowanie świata, była by to zwykła opowieść o miłości, zdradzie, cierpieniu, niespełnionych marzeniach... Zaś pojedynki odbywały by się w sposób szybko i bezbolesny – prosty w twarz...
Komentarze (3)
Dodaj komentarz
Wpisz treść komentarza w opowiednim polu. Pamiętaj, że HTML jest niedozwolony.
Niezarejestrowani użytkownicy uzupełniają również pole autora.
Konieczna jest również weryfikacja niezalogowanych użytkowników.
Wypowiedzi obraźliwe, infantylne oraz nie na temat będą moderowane - pisząc postaraj się zwiększyć wartość dyskusji.